Jeszcze niedawno Rolls-Royce kojarzył się przede wszystkim z luksusowymi samochodami, ewentualnie (bardziej wtajemniczonym) silnikami lotniczymi. Teraz ich prezes Tufan Erginbilgic rzuca na stół plan, który brzmi jak miks science fiction i zimnej kalkulacji. Ich małe reaktory jądrowe (SMR) mają zasilać centra danych sztucznej inteligencji. I to właśnie ten projekt, jego zdaniem, może wywindować firmę na szczyt listy najcenniejszych spółek w Wielkiej Brytanii.
Rolls-Royce chce karmić sztuczną inteligencję… atomem. Cel? Zostać numerem jeden
Pomysł jest prosty, ale potężny i zdaje się mieć ręce i nogi. Centra danych AI pożerają energię w tempie, które zaczyna martwić polityków i ekologów. Rolls-Royce już dziś produkuje reaktory dla okrętów podwodnych, więc – jak twierdzi prezes – wystarczy po prostu przenieść tę technologię na ląd. SMR-y są mniejsze, tańsze i szybsze w budowie niż klasyczne elektrownie, a świat według prognoz będzie potrzebował nawet 400 takich jednostek do 2050 roku. Przy cenie 3 miliardów dolarów za sztukę mówimy o rynku wartym ponad bilion. A to już kwota, która zdecydowanie pozwala marzyć o wielkich rzeczach.
Umowy z rządami Wielkiej Brytanii i Czech są już podpisane. W planach na ten moment jest sześć reaktorów dla naszych sąsiadów i trzy dla Wyspiarzy. Technologia co prawda nie ma jeszcze w pełni działającego egzemplarza, ale Erginbilgic jest niesamowicie pewny odniesienia sukcesu.
Cena akcji w kosmos
Nowy CEO robi robotę. Od kiedy w styczniu 2023 roku objął stery firmy, kurs akcji Rolls-Royce’a wzrósł… dziesięciokrotnie. Dług spadł, zyski poszybowały, a inwestorzy, którzy jeszcze niedawno mówili o tym, że firma płonie, dziś przyznają, że wiatr ewidentnie zaczął wiać w jej żagle. Prezes nie ukrywa, że celem jest nie tylko wejście w nowy rynek. To byłoby zbyt banalne i w zasadzie już się udało. Oni chcą wręcz przejęcia roli globalnego lidera w energetyce jądrowej dla AI. „Żadna prywatna firma na świecie nie ma takiego potencjału. Jeśli nie będziemy numerem jeden, popełnimy błąd” – podkreśla.
SMR-y mają być kluczem do przyszłości, ale Rolls-Royce wciąż patrzy też na niebo. Firma dominuje bowiem w silnikach do szerokokadłubowych gigantów jak Boeing 787 czy Airbus A350. I mimo wielkich planów powiązanych z AI, nie próżnuje. Teraz celuje w rynek wąskokadłubowych maszyn, wart 1,6 biliona dolarów.
Konkurencja na tle największych brytyjskich firm, jak można się domyślać, jest spora. W tym momencie Rolls-Royce Holdings plasuje się na ósmej pozycji. Wyprzedzają takich gigantów jak BP, Tesco czy Vodafone, ale od pewnego czasu, zamiast pod nogi, patrzą wyłącznie w górę. A tam czekają kolejni – Astra Zeneca, Shell czy Unilever. Żeby wyprzedzić tych pierwszych, którzy są także numerem jeden pod względem kapitalizacji rynkowej, będą musieli urosnąc niemal dwukrotnie – z obecnych 123 miliardów do 233 miliardów dolarów. Tyle warta jest AstraZeneca.