„Proporcjonalnych” reguł dla Big Tech-u, niższych ceł na granatniki i miotacze ognia. USA i UE brną w handlowym sporze

UE i USA wydają się oddalać, a nie zbliżać do zgody w kwestiach handlu – co pokazują trwające właśnie negocjacje. Niemal cztery miesiące po oficjalnym ogłoszeniu, że Stany Zjednoczone i Unia Europejska wynegocjowały warunki porozumienia handlowego, wciąż nie ma zgody co do tego, co owe warunki w praktyce mają oznaczać. I w jaki sposób przekładać się na rzeczywistość obrotu handlowego w relacjach transatlantyckich, w których z obydwu stron nadal dominują sprzeczne oczekiwania.

Oczekiwania te wyrazili całą gromadą uczestnicy „spotkania ministrów” UE („spotkania” takie UE zwykła traktować jako substytut posiedzenia Rady Europejskiej, czyli liderów wszystkich krajów członkowskich – z reguły po to, aby móc zignorować obowiązujący na takich posiedzeniach wymóg jednomyślności). Spotkali się oni w Brukseli, w poniedziałek, nie tylko ze sobą nawzajem, ale także przedstawicielem handlowym USA, Jamiesonem Greerem, oraz sekretarzem handlu, Howardem Lutnickiem. 

UE udaje nieśmiałą

Rozmowa dotyczyła sposobu wdrożenia lipcowego porozumienia, podpisanego przez Donalda Trumpa i Ursulę von der Leyen. Europejscy ministrowie postulowali w szczególności, aby Amerykanie wcielili w życie koncesje, które poczynili na rzecz UE w zapisach umowy. Chodzi konkretnie ulgi celne na eksport europejskiej stali oraz aluminium – a także produktów pochodnych. Strona unijna ma słabo skrywane pretensje do Waszyngtonu, że ulgi te nie zostały jeszcze zaimplementowane. Reprezentanci tego drugiego odpierali, że nie tak szybko.

Najpierw bowiem USA chcą, by UE zrewidowała swoją politykę regulacyjną w odniesieniu do firm technologicznych i internetowych, w większości amerykańskich – które, jak twierdzą, w nieuczciwy sposób szykanuje je grzywnami, kontrolami i nakazami. Chodzi tu zwłaszcza o działania antymonopolowe, które zdaniem przedstawicieli Stanów Zjednoczonych stosowane są selektywnie i dotykają głównie ich, czy podejmowane przez UE próby narzucania amerykańskim firmom cenzury treści w oferowanych przezeń usługach.

Lista specjalnej troski

To oczywiście niejedyny punkt sporny. Innym jest lista towarów „szczególnego znaczenia”, które z nowych ceł do USA miały zostać zwolnione. Samemu powstaniu tej listy towarzyszyły liczne oskarżenia wewnątrz UE – jak twierdzono, Komisja Europejska poświęciła interesy wielu unijnych krajów i sektorów w imię zabezpieczenia zysków swych krajów-pupilków, czyli Francji i Niemiec, i szczególnie wpływowych politycznie branż z tych krajów, takich jak winiarstwo czy sektor motoryzacyjny. Teraz spory obejmują to, co w ogóle na tej liście ma się finalnie znaleźć.

Wedle postulatów UE, do wspomnianego grona towarów „bezcłowych” (nieobjętych wprowadzonymi przez Trumpa podwyżkami ceł – choć, gwoli ścisłości, nie zwolnionych w ogóle z jakichkolwiek ciężarów) miałyby też trafić: urządzenia medyczne i produkty sektora biotechnologicznego, alkohole, oliwa czy makarony. Na co z kolei Amerykanie zareagowali żądaniem, by to Unia spełniła swoje obligacje w ramach umowy i zniosła cła na towary amerykańskie, czego też dotąd nie uczyniła. Dopiero wtedy, twierdzi Waszyngton, można rozmawiać o liście.

Granat podrzucony na listę

Wreszcie chyba najbarwniejszy przedmiot sporny. UE chce znaczącego zmniejszenia ceł (tj. objęcia klauzulą najwyższego uprzywilejowania) nakładanych na cały przekrój produkowanego na Starym Kontynencie uzbrojenia. Chodzi m.in. o artylerię, od ciężkich haubic po lekkie moździerze, granatniki oraz ręczne wyrzutnie pocisków rakietowych wraz z samymi granatami i rakietami, miotacze ognia czy broń ręczną. Skądinąd, zniesienia ceł na tę ostatnią chciałyby także środowiska amerykańskiej II poprawki, politycznie sympatyzujące z ekipą Trumpa.

Najprawdopodobniej przewidując, jaki będzie efekt tej całej wymiany żalów i oczekiwań, komisarz UE ds. handlu, Maros Sefcovic, rzucił, że spotkanie ma charakter wymiany stanowisk i nikt nie spodziewa się przełomu. Uwaga słuszna i dalekowzroczna – przełomu faktycznie nie było. A nawet wprost przeciwnie.