W Polsce lubimy mówić, że „giełda to kasyno”. Problem w tym, że gdyby zestawić twarde liczby, wychodzi nam coś jeszcze bardziej niewygodnego: kasyno – dosłownie – wygrywa z giełdą w segmencie detalicznym, czyli jest dużo chętniej wybierana jako forma „lokaty kapitału” przez przeciętnego Polaka. I to nie na poziomie memów z internetu, tylko w danych za cały 2024 rok.
Totalizator Sportowy – państwowy gigant od Lotto, zdrapek i jedynego legalnego kasyna online – poinformował o prawie 69 mld zł przychodów ze sprzedaży produktów w 2024 roku. To kwota, która robi wrażenie sama w sobie. Jeszcze mocniej wybrzmiewa jednak porównanie z naszym rodzimym rynkiem kapitałowym, czyli Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie.
Hazard kontra inwestowanie
Warszawska giełda chwaliła się, że 2024 był rekordowy: obrót sesyjny akcjami na Głównym Rynku wyniósł 331,4 mld zł. Tyle że w tej historii kluczowy jest pewien szczegół: krajowi inwestorzy indywidualni odpowiadali za 13% obrotu. To daje nam około 43,1 mld zł – czyli mniej niż to, co Polacy „przekręcili” w państwowych grach liczbowych, zdrapkach i kasynie w ciągu zaledwie jednego roku.
A jeśli spojrzeć na samą część online, robi się jeszcze bardziej symbolicznie. W mediach, które opisywały sprawozdania Totalizatora, pojawia się liczba 50,6 mld zł obrotu w Total Casino w 2024 roku – czyli w legalnym kasynie internetowym działającym w ramach monopolu państwa.
Wychodzi więc na to, że dosłownie wirtualna ruletka bywa dla Polaków bardziej naturalnym wyborem niż kupno akcji na GPW.
PPK kontra zdrapka: najgorsze zestawienie
Jest zresztą jeszcze jedna liczba, która podnosi ciśnienie. Na koniec czerwca 2025 r. w PPK, czyli Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) było ok. 38,17 mld zł aktywów netto.
To mniej niż roczny przychód z państwowych gier w 2024 r. Innymi słowy: jednoroczna skala „kupowania marzeń” potrafi przewyższyć wieloletnią skalę programu nakierowanego na budowanie przez pracowników długoterminowych oszczędności.
Liczby mówią o preferencjach
Żeby było uczciwie: porównujemy wskaźniki o innej naturze. Obrót giełdowy oznacza wartość transakcji (ta sama złotówka może „pracować” wiele razy). Podobnie w kasynie i grach losowych – obrót/stawki nie oznaczają netto wydanej kwoty po wypłatach wygranych. Zresztą w przypadku kasyna online system podatkowy wprost rozróżnia podstawy opodatkowania i sposób liczenia przychodu.
Ale nawet z tym zastrzeżeniem wniosek pozostaje jednoznaczny: masowa i rosnąca energia finansowa Polaków częściej znajduje ujście w grze która obiecuje bogactwo w ramach szansy jeden na miliard (lub gorzej), aniżeli w stabilnym, powolnym acz konsekwentnym pomnażaniu swoich oszczędności.
USA pokazują, że można inaczej
W Stanach Zjednoczonych hazard też jest popularny, ale równolegle 62% dorosłych Amerykanów deklaruje posiadanie akcji (bezpośrednio lub pośrednio, np. przez fundusze i programy emerytalne). To zmienia kulturę finansową: nawet jeśli ktoś „gra”, to często jednocześnie „inwestuje”, bo system i nawyki społeczne pchają w stronę rynku kapitałowego.
W Polsce te proporcje wyglądają inaczej. KDPW raportował 1,969 mln rachunków papierów wartościowych na koniec 2024 roku, ale GPW wskazywała, że aktywnych rachunków było jedynie 267 tys.
Dlaczego wolimy „strzał życia” niż „bogacenie się powoli”
Nie ma jednej przyczyny, ale w praktyce wygrywa kombinacja trzech czynników: obietnica nagrody, prostota decyzji i natychmiastowa emocja. Zdrapka nie wymaga zrozumienia ryzyka, opłat, podatków, horyzontu, dywersyfikacji. Wystarczy złudzenie, że „to może dziś”.
Rynek kapitałowy jest odwrotnością: uczy, że najczęściej wygrywa cierpliwość, a nie adrenalina. I właśnie dlatego często przegrywa w walce o uwagę, gdy państwowy monopol (w tym legalne kasyno online) jest dostępny „na jeden klik”.
A potem dziwimy się, że emerytura brzmi jak straszak, a nie jak plan.