Ethereum od wiosny bije Bitcoina na głowę. Rynek kryptowalut się cieszy, a wszyscy 'hodlerzy’ altcoinów cieszą się z niemal codziennych wzrostów. Para ETH/BTC urosła od kwietniowych dołków już o ponad 130%. To nie jest zwykła anomalia w świecie cyfrowych aktywów. Każdy, kto śledzi historię krypto i giełd, wie, że podobne epizody w przeszłości nie kończyły się dobrze dla szerokiego rynku. Czy wysoki optymizm na rynku spekulacyjnych projektów sugeruje, że 'hossa poszła już za daleko’?
Wzorzec, który wraca jak bumerang
Zależność pomiędzy Ethereum a Bitcoinem może być dobrą zabawą dla crypto geeków… Ale wbrew pozorom, te relacje często odbijały się echem także na Wall Street. W 2018 roku, zanim giełdy weszły w brutalną bessę, ETH właśnie notował dynamiczne zwyżki względem BTC.
W lutym 2020 – tuż przed pandemicznym krachem – scenariusz powtórzył się niemal co do joty. Ostatni raz mieliśmy podobną sytuację w 2021–22, gdy entuzjazm wobec „smart kontraktów” i NFT zepchnął Bitcoina na boczny tor…… Niedługo potem przyszedł najgłębszy rynek niedźwiedzia od czasów Lehman Brothers.
Czy to oznacza, że obecna przewaga Ethereum jest złowrogim omenem? Trudno nie dostrzec paraleli. Historia lubi się rymować. Teraz, by scenariusz się powtórzył, potrzebowalibyśmy miksu wysokich wycen w USA i słabnącej gospodarki (tego jeszcze nie obserwujemy). Obserwujemy jednak rosnący optymizm, który nie wróżył niczego dobrego w średnim i długim terminie… W ostatnich kilku hossach.
Psychologia tłumu i ryzykowna euforia
Rynki – czy to kryptowalutowe, czy tradycyjne – mają jedną wspólną cechę. Po prostu wielbiają popadać w skrajności. Bitcoin, ze swoją aurą cyfrowego złota, jest traktowany jako „bezpieczniejsza” część rynku krypto. Gdy inwestorzy rzucają się masowo na Ethereum, oznacza to zwykle, że bujna wyobraźnia zaczyna zwyczajnie dominować nad ostrożnością.
ETH zawsze kusiło wizją realnej użyteczności i nie jest to coś, co zrodziło się w wyobraźni rynku miesiąc temu. Temat DeFi, NFT, tokenizacji aktywów. Problem w tym, że takie narracje najmocniej rozkwitają na szczytach hossy. Historia pokazuje, że chwilę później zaczyna się proces bolesnego powrotu do rzeczywistości. W 2017–18 mania ICO, w 2021–22 mania NFT. Oba zjawiska skończyły się podobnie: dramatycznym krachem, z którego podnosiły się tylko najwytrwalsze projekty.
Sygnał ostrzegawczy dla giełdy
Dziś przewaga ETH nad BTC zbiegła się z odbiciem spółek technologicznych. Nasdaq rośnie, nastroje poprawiają się, a inwestorzy zaczynają wierzyć, że inflacja czy stopy procentowe to problemy drugorzędne. I właśnie w takich chwilach rynek bywa najbardziej bezbronny.
Korelacje między krypto a akcjami nie są stałe, ale w krytycznych momentach potrafią być uderzające. Gdy w 2020 r. ETH/BTC wystrzeliło, chwilę później S&P 500 zanurkował o 35% w zaledwie kilka tygodni. W 2022 roku historia się powtórzyła – altcoiny rosły, a globalny kapitał szykował się już do ewakuacji.
Co może wydarzyć się tym razem?
Nie chodzi o to, że sama przewaga Ethereum nad Bitcoinem automatycznie zwiastuje Armagedon. Bardziej o to, że taki sygnał bywa barometrem nastrojów. Inwestorzy rezygnują z „bezpieczniejszego” Bitcoina na rzecz „bardziej ekscytującego” Ethereum. Rynek zaczyna grać va banque. Historia nas uczy, że euforia rzadko bywa trwała.
Być może tym razem scenariusz będzie inny – może Web3 i tokenizacja faktycznie dojrzały na tyle, by obronić wyceny. Ale jeśli ktoś zadaje sobie pytanie, czy na rynkach nie zaczyna robić się zbyt różowo, odpowiedź w parze ETH/BTC daje dość klarowną wskazówkę. Tak, to już moment, w którym warto zacząć trzymać rękę na pulsie.