Morgan Stanley stawia na USA: „S&P 500 znów zdominuje światowe rynki”

Amerykańska giełda wraca do łask inwestorów, a zdaniem strategów Morgan Stanley to dopiero początek nowej fali dominacji Wall Street. S&P 500 przełamuje kolejne bariery, a rynki globalne mogą mieć trudności z dotrzymaniem mu kroku. Dlaczego? Oto opinia analityków z kluczowego banku inwestycyjnego USA.

W najnowszym raporcie analitycznym Michael J. Wilson – główny strateg ds. akcji w USA i dyrektor inwestycyjny Morgan Stanley – nie pozostawia wątpliwości. Amerykańskie indeksy, a w szczególności spółki z S&P 500, mimo wymagających wycen ponownie stają się najatrakcyjniejszym wyborem dla inwestorów na tle reszty świata.

Wells Fargo także oczekuje, że do końca roku indeks S&P 500 wzrośnie o 20%. Źródło: Bloomberg

Jakość, stabilność i cykl gospodarczy

Za powrót zainteresowania rynkiem amerykańskim odpowiadają dwa główne czynniki. Po pierwsze – jak wskazuje Wilson – amerykańskie spółki typu large-cap oferują znacznie niższą zmienność zysków. W porównaniu z konkurencją z rynków zagranicznych.

W obliczu stopniowego spowolnienia cyklu koniunkturalnego inwestorzy zaczynają premiować właśnie takie atrybuty: jakość i przewidywalność. Mowa tu głównie o firmach z amerykańskiego BigTech, jak Microsoft, Apple czy Amazon.

„Obecna faza cyklu sprzyja segmentom rynkowym o wysokiej jakości. To właśnie dlatego Stany Zjednoczone wypadają tak dobrze na tle reszty świata” – tłumaczy Wilson.

Techniczna siła rynku

Indeks S&P 500 pokonał niedawno istotne poziomy oporu na wysokości 5500 i 5650 punktów. To nie tylko symboliczny sukces, ale i potwierdzenie rosnącego impetu, który zyskuje coraz trwalszy charakter.

Jak zaznacza Morgan Stanley, amerykańska giełda skorzystała z dwóch kluczowych „katalizatorów” wzrostu. Po pierwsze, powiewu optymizmu wokół możliwego porozumienia handlowego z Chinami oraz stabilizacji prognoz wyników dla spółek wchodzących w skład indeksu.

Jednak przed bykami stoi jeszcze jedno wyzwanie. Kolejny istotny zakres oporu, czyli strefa 5750–5800 punktów, może okazać się barierą trudną do sforsowania bez postępu w kluczowych kwestiach makroekonomicznych. Przede wszystkim intensywnie obserwowane są napięcia w globalnym handlu. Bez zwinięcia taryf, indeksy giełdowe wciąż mogą mieć problemy z odbiciem.

Ryzyka pozostają w tle

Morgan Stanley zastrzega jednak, że nie wszystko jest tak różowe, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Główne zagrożenia dla dalszego rajdu to potencjalne osłabienie nastrojów korporacyjnych. Te mogłoby negatywnie odbić się na rynku pracy, oraz dalszy wzrost rentowności amerykańskich obligacji długoterminowych.

Szczególną uwagę analityków przyciąga poziom 4,50% na 10-letnich obligacjach skarbowych USA. Trwałe przekroczenie tego pułapu mogłoby znacząco pogorszyć korelację pomiędzy rentownością obligacji a stopą zwrotu z akcji… Wywierając presję na wyceny giełdowe w całym kraju.

Ameryka znów pierwsza?

Zalecenie Morgan Stanley dla inwestorów jest jasne: przewaga jakości, solidnych fundamentów oraz odporności na zmienność sprawia, że to właśnie Wall Street może znów wyznaczać globalne standardy. W obliczu niestabilności na wielu rynkach zagranicznych, to Ameryka może oferować inwestorom to, czego dziś szukają najbardziej – przewidywalność.