„Kod czerwony” w OpenAI. ChatGPT traci przewagę, firma tonie w długach

Prezes OpenAI, Sam Altman, zakomunikował pracownikom swojej firmy w skierowanym do nich memorandum, że firma stoi w obliczu kryzysu. W przyszłości, co prawda, nie już teraz – ale za to jakiego kryzysu. Altman ogłosił „kod czerwony” związany z faktem, że OpenAI w szybkim tempie traci swoją przewagę nad konkurencją, jeszcze nie tak dawno uważaną za bezwzględną, zaś jej sztandarowy produkt, ChatGPT, ma potrzebować pilnych ulepszeń.

OpenAI, jako pionierski startup w dziedzinie sztucznej inteligencji, dość szybko wysforowała się na czoło wyścigu technologicznego. Jej ChatGPT okazał się być hitem, masowo popularyzując narzędzia AI i dla wielu osób stanowiąc pierwszy punkt zetknięcia z tą dziedziną. Firma przyciągnęła szereg wielkich inwestycji i poważnych inwestorów. To wszystko prawda – jednak sytuacja na rynku zmienia się w szybkim tempie, i to bynajmniej nie na korzyść OpenAI.

„Źle się dzieje w państwie duńskim”

Opublikowane przez Altmana memorandum i „kod czerwony” odnotowują problem, który komentatorzy zauważali już w ubiegłych miesiącach tego roku. Niegdyś dominujący ChatGPT w kolejnych wersjach zaczyna tracić przewagę, a w niektórych aspektach nawet ustępować rozwiązaniom konkurencji. W szczególności wiele do życzenia pozostawiać ma funkcjonalność bota w zastosowaniach biznesowych, a także szybkość, niezawodność i trafność jego odpowiedzi.

W tych właśnie dziedzinach niektóre inne boty mają go prześcigać. Chodzi tutaj o modele – a przynajmniej analizy prasowe skupiają się na nich – Gemini firmy Google Deep Mind (spółki zależnej giganta) oraz Claude firmy Anthropic. Czasem wymienia się tu Llamę koncernu Meta czy Copilota autorstwa Microsoftu. Z ciężkich do wytłumaczenia względów (czyżby politycznych…?) rzadko można natomiast spotkać prasowe wzmianki o xAI i jej Groku, czy Qwen koncernu Alibaba.

Mając to na względzie, Altman wspomniał, że OpenAI wdroży szeroko zakrojone cięcia swoich programów. Na dalszy plan zejdą projekty poboczne, jak osobisty asystent Pulse, wyspecjalizowane boty do zakupów, planowania medycznego czy rozwiązań reklamowych. Wszystkie uwolnione zasoby mają zostać przeznaczone na rozwój kluczowego produktu firmy, którym dalej jest ChatGPT. Rozwój ten będzie ostro nadzorowany – inżynierowie firmy mają odbywać codzienne (!) calle z kierownictwem.

Mimo to, niektórzy wskazują, że to wszystko może nie wystarczyć. Zwłaszcza, że OpenAI ma na głowie koszmarne wydatki związane z finansowaniem centrów danych – w której to dziedzinie nie myśli dobrowolnie oddawać pola – zaś wspomniane codzienne calle zakrawają na przejaw desperacji. Nie tylko marnują bowiem czas i energię wykwalifikowanego technologicznie personelu, ale też tchną próbami ręcznego sterowania procesem kreowania i wdrażania innowacji, co nigdy nie jest zbyt skuteczne.

ChatGPT na glinianych serwerach nogach

Pośród fundamentalnych przyczyn problemów OpenAI wymienia się przede wszystkim – i jakżeby inaczej – pieniądze. OpenAI była hitem pośród inwestorów. Jedna w przeciwieństwie do niemal wszystkich konkurentów (zwłaszcza Google’a, choć także xAI czy Mety) nie miała niezależnego zaplecza finansowego, które pozwoliłoby finansować jej rozwój w długiej perspektywie, bez względu na ciężkie koszty i brak dostatecznych, krótkoterminowych zysków z samej AI.

Antidotum na tę słabość mogło być partnerstwo z finansowym behemotem, Microsoftem. Relacje OpenAI z tym ostatnim, niegdyś uważanym niemal za jej cichego właściciela i patrona, znacząco jednak oziębły. Po wyraźnych próbach wybicia się na niezależność przez Altmana oraz coraz głębszym konflikcie gigant z Redmond, choć nadal ma swe udziały, zrezygnował ze stawiania jedynie na OpenAI, zakręcając kurek z pieniędzmi, i zaczął forsownie rozwijać własne (i konkurencyjne) rozwiązania w dziedzinie AI.

To sprawia sprawia, że OpenAI musi wciąż – wobec mglistych perspektyw na zyski, które choćby zbliżyłyby się do pokrycia ogromnych kosztów firmy – pozyskiwać pieniądze na rynku. I choć ten wciąż nie zawodzi – to inwestorzy wydają się bardziej podejrzliwi. Same zaś gigantyczne umowy zawierane przez firmę oraz inkasowane przez nią inwestycje wprost już określane są jako „circle jerk” – w wolnym tłumaczeniu kółko wzajemnych przepływów finansowych, które jednak nic nie wnoszą ani niczego nie tworzą, prócz długu.

I wszystko to ma przyczyniać się do tego, że ChatGPT, jeszcze niedawno przełomowy, rozwija się wolniej niż konkurencja. Zaś kierownictwo OpenAI, zmagające się też z wewnętrznymi problemami, zaczyna zdradzać przejawy przestrachu. Do tego stopnia, że musiało niedawno zapewnić, że nie, wcale nie potrzebuje federalnego bailoutu i nie będzie o niego zabiegać. Co innego federalne inwestycje i gwarancje finansowe – te by się przydały, i to jeszcze jak…