Klarna w końcu wejdzie na nowojorską giełdę. Wywodzący się ze Szwecji fintech przymierzał się do tego kroku przez kilka lat. Wycena firmy może sięgnąć 14 mld dolarów. Może się wydawać, że to zawrotna kwota, ale warto przypomnieć, że na początku dekady biznes wyceniano przeszło trzykrotnie wyżej. Dotychczasowi inwestorzy chcą pozyskać z IPO około 1,3 mld dolarów.
Klarna, czyli potentat z rynku płatności odroczonych
Fintech Klarna najbardziej znany jest z usług z zakresu płatności odroczonych (buy now, pay later, czyli BNPL). Klient może np. rozłożyć płatność na nieoprocentowane raty albo uregulować rachunek po kilku tygodniach od dnia zakupu. Do tego w ofercie firmy dochodzą rachunek oszczędnościowy, karta płatnicza, narzędzia zakupowe. Osobną kwestią są rozwiązania dla biznesu. Warto mieć na uwadze, że podmiot działa na kilkudziesięciu rynkach i nie ma w tych krajach jednolitej oferty.
Od szwedzkiego startupu do wielkiego gracza na globalnym rynku
Korzenie biznesu sięgają 2005 roku, a jednym z jego założycieli był Sebastian Siemiątkowski. Nazwisko nie brzmi zbyt szwedzko, ponieważ jego rodzice wyjechali z Polski w 1980 roku. Ich syn urodził się już w Szwecji, tam ukończył szkołę i poznał ludzi, z którymi założył biznes. To raczej typowa historia startupowego sukcesu, znajdziemy w niej konkurs przedsiębiorczości, anioła biznesu i kolejne fundusze inwestycyjne, które pompowały w firmę coraz większe pieniądze.
Kolejne rundy finansowania, ale też szał na płatności odroczone i w ogóle na rozwiązania świadczone przez fintechy, spowodowały, że w 2021 roku Klarna była wyceniana na ponad 45 mld dolarów. Przypomnę, że to czas pandemii, bardzo mocno rosły wtedy np. biznesy związane z e-commerce. A to m.in. na działalności sklepów internetowych zarabia szwedzki fintech. Doszło nawet do tego, że Klarna stała się najwyżej wycenianą prywatną spółką technologiczną w Europie.
Problemy z giełdowym debiutem. Tym razem się uda?
Pandemia niedługo potem jednak osłabła, ostatecznie wygasła, wyhamował też boom na handel internetowy. Za to zaczęła się wojna rosyjsko-ukraińska, wybuchł kryzys energetyczny, drastycznie wzrosła inflacja. Inwestorzy byli mniej chętni do pakowania dużych pieniędzy w fintechy, nawet te dobrze prosperujące i wyróżniające się pod względem skali (firma ma ponad 100 mln aktywnych klientów). Efekt był taki, że wycena spółki spadła ze wspomnianych kilkudziesięciu do kilku miliardów dolarów. Konieczne były zwolnienia, a plany wejścia z przytupem na giełdę odłożono na półkę.
Do pomysłu wrócono pod koniec ubiegłego roku, a zimą wydawał się on bliski realizacji. Głośno mówiono o wycenie na poziomie 15 mld dolarów, okazało się też, że tickerem, czyli giełdowym symbolem spółki, będzie KLAR. Jednak proces wstrzymano – tym razem z uwagi na rynkową niestabilność wywołaną wojną celną wszczętą przez Donalda Trumpa. Po kilku miesiącach projekt jest ponownie realizowany – może teraz uda się dociągnąć do debiutu…
Sebastian Siemiątkowski był już miliarderem. Będzie nim ponownie?
Sebastian Siemiątkowski nie tylko pozostał w firmie, ale nawet jej przewodzi. Gdy spółka była wyceniana na kilkadziesiąt miliardów dolarów, jego osobisty majątek szacowano na kilka miliardów dolarów. Teraz wygląda to gorzej, przedsiębiorca zapewne wypadł z listy miliarderów. Ale kto wie – może powróci na nią po udanym debiucie?