JPMorgan szokuje prognozą na 2026 rok. 'Zapnijcie pasy’. Hossa czy bessa?

Ekipa strategów z największego banku USA, J.P. Morgan, pod wodzą Dubravko Lakos-Bujasa widzi indeks S&P 500 na 7 500 punktów pod koniec 2026 r. Jeśli jednak Fed zdecyduje się ciąć stopy bardziej hojnie, niż obecnie zakłada rynek … Indeks może przebić 8 000 punktów.

Brzmi to niemal jak giełdowe „hold my beer” skierowane do konkurencyjnych banków. Zatem wzrost z obecnych poziomów wynieść ma minimum 12% w 2026 roku. Jedak w scenariuszu ekstremalnym benchmark rosnąć ma nawet 20%.

AI jako supercykl, nie fajerwerki

To, co wyróżnia prognozę JPMorgan, to konsekwentne przekonanie, że boom na sztuczną inteligencję nie jest jednorazowym wystrzałem. Bank wskazuje na tzw. AI-driven supercycle, czyli długofalowy, wielowarstwowy proces, który nie tylko podnosi zyski firm technologicznych, ale zaczyna przenikać do banków, logistyki, energetyki, zdrowia, a nawet sektora użyteczności publicznej.

Tu nie chodzi o podkręcone narracje w prezentacjach zarządów. Chodzi o rekordowe nakłady inwestycyjne. Te według analityków mają wzrosnąć o ponad jedną trzecią wśród największych graczy AI. W świecie, w którym każdy boi się zostać w tyle, FOBO czyli fear of becoming obsolete – stało się realną siłą napędową kapitału.

W tym sensie trudno się dziwić, że JPMorgan nie boi się wycen rzędu 30-krotności przyszłych zysków wśród tzw. AI 30. To grupa firm, które zdaniem banku mają nieporównywalnie mocniejsze fundamenty niż reszta indeksu. Mają lepszą kontrolę kosztów, większą siłę cenową, czystsze bilanse i kulturę wysokich zwrotów dla akcjonariuszy.

Niebezpieczny urok gospodarki w kształcie litery K

Trudno jednak mówić o rynku w 2026 r., ignorując niepokojący podział gospodarki amerykańskiej. Rok po roku coraz wyraźniej widać tzw. K-shaped economy – jedni biegną w górę, inni osuwają się w dół. W skrócie: bogaci są coraz bogatsi, a biedniejszym żyje się coraz ciężej.

Tegoroczne wyniki detalistów pokazały to boleśnie: Amerykanie o niższych dochodach stali się „wybierający” aż do przesady, ograniczając każdy wydatki niemal do poziomu konieczności. Tymczasem klasa inwestująca często już korzystająca na wzrostach S&P 500 kupuje bez większych zahamowań.

To zderzenie dwóch rzeczywistości może powodować, że sentyment inwestorów będzie wciąż szarpał w obie strony. Bo jak pogodzić stabilne fundamenty wielkich firm z erozją nastrojów części społeczeństwa? JPMorgan wprost twierdzi, że to napięcie zostanie z nami na lata. Co więcej, rosnąca rola AI tylko je pogłębi.

Dlaczego 7 500 pkt. nie jest przesadą

Prognoza JPMorgan nie jest też wzięta z powietrza. Bank zakłada, że w najbliższych dwóch latach amerykańskie firmy pokażą solidny wzrost zysków. Nawet rzędu 13–15%. Jeśli pamiętać, że w III kwartale 2025 r. indeks już zanotował wzrost zysków ponad 13%, to nie mówimy o bajkowych scenariuszach, lecz o powtarzalnym trendzie.

Dodatkowo w tle unosi się perspektywa luźniejszej polityki fiskalnej. Mianowicie tajemniczo brzmiący One Big Beautiful Bill Act ma, wedle strategów, zapewnić dodatkową poduszkę pod rynek. A do tego dochodzą sygnały ze strony Rezerwy Federalnej, która według banku powinna jeszcze dwa razy obniżyć stopy, zanim wciśnie pauzę.

Jeśli inflacja zacznie zjeżdżać szybciej co poprawiłoby komfort Fedu. Wtedy właśnie pojawia się scena dla tego słynnego wariantu S&P powyżej 8 000.

AI nie jest jedyną historią

Choć AI jest gwiazdą sezonu, JPMorgan zwraca uwagę na inne trendy, które mogą odegrać istotną rolę w 2026 r.:

  • rosnące znaczenie metali strategicznych od ziem rzadkich po uran podsycane rywalizacją USA–Chiny,
  • odbudowę i dywersyfikację łańcuchów dostaw,
  • energię jako jeden z największych beneficjentów wzrostu zapotrzebowania (nfrastruktura AI)
  • potencjalne korzyści dla banków i sektora nieruchomości dzięki możliwemu poluzowaniu regulacji

To nie jest rynek żyjący wyłącznie chipami i dużymi modelami językowymi. W rzeczywistości fala rozwojowa może być znacznie szersza, choć nie każdy sektor popłynie nią równie wysoko.

Czy to nowy, wyjątkowy moment?

Najbardziej uderzające w raporcie JPMorgan jest jednak przekonanie, że to Stany Zjednoczone pozostaną silnikiem wzrostu świata. To nie jest często spotykana pewność… Zwłaszcza w czasach napiętej geopolityki i rekordowych deficytów.

A jednak jeśli przyjrzeć się danym, trudno odmówić tej narracji logiki. Amerykańskie firmy generują rekordowe przepływy pieniężne, amerykańskim konsumentom nadal nie brakuje paliwa, a kraj pozostaje epicentrum innowacji technologicznej.

Tak, ta historia ma swoje słabsze tony: nierówności, polaryzację, koncentrację wyników w wąskiej grupie spółek. Ale jeśli rynki finansowe mają iść tam, gdzie płynie kapitał, to w 2026 r. wciąż wygląda na to, że kierunek wyznacza Nowy Jork, nie Szanghaj ani Bruksela.

Prognozy mają to do siebie, że błyszczą na papierze, a życie robi swoje. Jednak patrząc na fundamenty, tempo inwestycji i apetyt technologiczny, trudno nie odnieść wrażenia, że Wall Street może jeszcze nie raz nas zaskoczyć… I to w górę, nie w dół. Świetnie to pokazuje ostatni spadek Nvidia, który zamortyzował … Wzrost akcji Alphabet (Google).