Bank JPMorgan Chase poinformował – bo musiał – że stał się celem działań wyjaśniających ze strony amerykańskiego rządu federalnego, dotyczących zarzutów o upolitycznienie polityki biznesowej banku. Działania te mogą oznaczać jego potencjalne kłopoty natury prawnej i finansowej – ze szczególnym uwzględnieniem w postaci możliwych pozwów i/lub grzywien.
JPMorgan przyznał się do powyższej sytuacji w kwartalnym raporcie, złożonym w tym tygodniu. Jak to tyleż dyplomatycznie, co eufemistycznie ujęto, bank stał się adresatem „zapytań ze strony organów rządowych oraz innych stron zewnętrznych, dotyczących, między innymi, polityki i procedur firmy [w zakresie] oferowania usług bankowych dla klientów i potencjalnych klientów”. Mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, bank poinformował, że jest podejrzany o tzw. debanking.
Chodzi tutaj o praktyki stanowiące rodzaj politycznych szykan, a sprowadzające się do zamykania kont bankowych, odmowy otwierania nowych czy blokowania dostępu do innych usług i produktów finansowych nie ze względów biznesowych i utylitarnych, lecz z uwagi na poglądy polityczne i aktywność publiczną zainteresowanych. A to z kolei stanowi formę dyskryminacji, i stoi w sprzeczności tak z federalnymi regułami antydyskryminacyjnymi, jak i oficjalnie głoszoną polityką banku.
Bank twierdzi, że musiał
Obiektem takich działań miały padać – ze szczególnym naciskiem na okres rządów poprzedniej administracji Bidena – wyróżniające się osoby związane ze środowiskami prawicowymi, konserwatywnymi i libertariańskimi. Bank miał też dyskryminować w ten sposób przeciwko całym gałęziom gospodarki uznanym w ówczesnym klimacie politycznym za passé – jak branża wydobycia ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla, producenci broni palnej i amunicji lub sektor kryptowalut.
W gronie osób poddanych debankingowi miał się zresztą znaleźć także osobiście Donald Trump, a także jego żona Melania. Jak przyznać miał amerykański prezydent, jego konto zostało zamknięte nagle, bez ostrzeżenia i mimo faktu, że miał je on w banku od „dziesiątek lat”. JPMorgan to zresztą niejedyny bank, który miał się takich praktyk dopuszczać. Reprezentujące je organizacje branżowe zrzucają jednak winę na nacisk ze strony federalnych regulatorów i ich zawoalowany przymus w tej kwestii.
W tym, że coś w tym jest, pośrednio przyznawać może Biały Dom. Wydany w sierpniu dekret wykonawczy Trumpa nakazał bowiem federalnym organom regulacyjnym dokonanie przeglądu i zapobieżenie wszelkim możliwym praktykom lub polityce, które mogą prowadzić do „upolitycznionego lub nielegalnego debankingu”. Jak twierdzą niektórzy krytycy, nie brakło jednak przypadków, w których bank działał z własnej inicjatywy.