Wall Street coraz bardziej przypomina rynek odporny na wszystko — od inflacyjnych lęków, przez wojny handlowe, aż po konflikty zbrojne na Bliskim Wschodzie. Inwestorzy zdają się nieprzerwanie zaskakiwać odpornością na kolejne zagrożenia, a hossa trwa w najlepsze. Czy to nowa era, w której tradycyjne ryzyka tracą swoją siłę?
Pomimo ostatnich napięć na froncie handlowym – w tym zapowiedzi taryf na kanadyjskie towary sięgających 35% czy podwyżki ceł na miedź o połowę – rynki pozostają niewzruszone. Bitcoin przebija kolejne rekordy, przekraczając 118 tysięcy dolarów, a giełdy amerykańskie trzymają się blisko historycznych szczytów. Nawet zmienność obligacji zanika, a inwestorzy detaliczni chętnie stawiają na ryzykowne aktywa.
W centrum uwagi hossy jest potencjalnie ogromna zmiana kursu polityki Fed w 2026 roku. Rynek gra na wielkie obniżki stóp, pod batutą nowego szefa Rezerwy Federalnej, którego zatrudni Donald Trump.
Byki nauczone hossy
Taką postawę można nazwać odpornością wyrobioną doświadczeniem – rynek nauczył się przetrwać kryzysy i teraz zachowuje się jak waleczny weteran… Który nie boi się kolejnych ciosów. Wielu ekspertów, jak Max Kettner z HSBC, zauważa, że nie jest to już tylko hossa na akcjach, ale trend obejmujący praktycznie wszystkie klasy ryzyka. Co więcej, jego zdaniem inwestorzy wciąż są podeksponowani i mogą jeszcze mocniej wejść w rajd.
Z drugiej strony, krytycy, w tym szef JPMorgana Jamie Dimon, przestrzegają przed rosnącą „spokojnością” rynku, która może być myląca. O ile administracja amerykańska wielokrotnie wycofywała się z zapowiedzi taryf po negatywnych reakcjach rynkowych, to pojawia się pytanie, jak długo ta strategia zadziała. David Lebovitz z JPMorgan Asset Management podkreśla, że rynek przechodzi swoisty test odporności – sprawdza, jak daleko może się posunąć, zanim zaczną pojawiać się pierwsze pęknięcia.
Niekończące wzrosty czy rozczarowania?
Z kolei strateg Kristina Hooper z Man Group przestrzega, że obecne wyceny akcji są na historycznie wysokich poziomach, a rynek „na krawędzi perfekcji” jest podatny na rozczarowania. Zaleca dywersyfikację, kierując uwagę na rynki europejskie, brytyjskie czy chińskie, które oferują atrakcyjniejsze wyceny i lepszą ochronę przed ryzykiem.
Mimo tych ostrzeżeń, na Wall Street wciąż dominuje optymizm. „Amerykański fenomen” trwa w najlepsze – mówi Kettner – a każde napięcie handlowe może okazać się katalizatorem dalszej hossy, jeśli zostanie złagodzone. Z słabszym dolarem i obniżonymi prognozami zysków, nadchodzący sezon raportów kwartalnych może jeszcze bardziej podtrzymać bycze nastroje.
Podsumowując, rynek wchodzi w nową fazę – fazę, w której historyczne zagrożenia coraz trudniej przełożyć na realne spadki cen. Czy to oznacza, że hossa będzie trwać bez końca? Pewności nie ma, ale jedno jest jasne: inwestorzy na Wall Street stali się niezwykle wytrzymali – być może nawet zbyt pewni siebie. Czy ten spokój okaże się trwały, czy też rynek wkrótce wystawi swoje mury na próbę, czas pokaże.
Zapytaj ChatGPT