Honda, Nissan usiłują przetrwać. Jeśli trzeba, nawet kosztem fuzji

Honda i Nissan mają rozmawiać o „przyszłościowej współpracy”. Oficjalnie – w ramach wspólnego holdingu. Bardzo możliwe jednak, że będzie to krok w kierunku ich potencjalnej fuzji. Ikoniczne, choć ostatnio uginające się pod bagażem rynkowych problemów japońskie koncerny mają rozpocząć w tej sprawie rozmowy już w przyszłym tygodniu.

Obydwie firmy z trudem odnajdują się przede wszystkim na ogromnie konkurencyjnym rynku samochodów elektrycznych. Po fali początkowego entuzjazmu i przedwczesnych głosach o „nieuchronnej przyszłości motoryzacji” w postaci EV, przyszło raptowne otrzeźwienie. Gwałtowny nań popyt nie był bowiem warunkowany ich wyższymi osiągami technicznymi czy ekonomiczną opłacalnością.

Miał za to znacznie więcej wspólnego z modą na działania (pseudo)ekologiczne. W ślad za tym przyszły działania wielu rządów, które miały doń zachęcać. W tym ulgi podatkowe czy bezpośrednie subsydia. Niekiedy miały one też postać prób prawnego i bezprawnego przymusu regulacyjnego – te jednak odniosły nader umiarkowany sukces.

Honda i Nissan pod jedną stały rynną

W rezultacie tego rynek EV odnotował w tym roku gwałtowne ochłodzenie. Jednocześnie wielu producentów motoryzacyjnych – zarówno świeżych startupów skoncentrowanych tylko na EV, jak i tradycyjnych wytwórców klasycznych samochodów – poczyniło istotne inwestycje pod jego kątem. W rezultacie tego wszystkiego w segmencie tym wybuchła zażarta wojna cenowa.

O ile Tesla czy koncerny chińskie (jak BYD czy Geely) wyzwanie to wytrzymują, o tyle wiele innych firm radzi sobie znacznie gorzej. Dotyczy to także podmiotów takich jak Honda i Nissan. Dodatkowym problemem, jakie napotykają, jest ich stosunkowo konserwatywna technicznie linia produktów. A także – dość mało innowacyjne podejście projektowe, przynajmniej na tle konkurentów z USA czy (o dziwo) Chin.

Tym także odróżnia się od nich ich największy rodzimy konkurent, koncern Toyota. Ten bowiem zainwestował ogromne środki w alternatywne rozwiązania techniczne. I – pomimo wzmożonej krytyki tychże kosztów – długoterminowo zdaje się wychodzić na swoje. Czując piętrzące się wyzwanie, Honda i Nissan już w sierpniu tego roku zawarły porozumienie dot. współpracy w dziedzinie EV i baterii samochodowych.

Omne trinum perfectum

Wszystko to jednak, o ile może przynieść skutek w przyszłości, nie uzdrowiło bieżących problemów tych firm. Do tych należą przede wszystkim wyniki finansowe – niezadowalające. Zwłaszcza Nissan notował w tym roku straty, a Honda nie jest w dużo lepszej sytuacji. Obydwie firmy mają pod górkę w kwestii finansowania nowych inwestycji – które są jednak niezbędne, jeśli mają utrzymać się na rynku.

Do tego dokłada się także rozpad ich wcześniejszych sojuszy. Renault dystansował się od partnerstwa z Nissanem, zaś Honda w słabszym stopniu współpracowała z General Motors. Biorąc to pod uwagę, stopniowa, powolna fuzja – w ramach której obydwie firmy znalazłyby się pod egidą jednej spółki-matki, miałaby być dla nich drogą do przetrwania.

Możliwe zresztą, że nie będą jedynymi podmiotami zainteresowanymi takim rozwiązaniem. Wedle doniesień, kandydatem do uczestnictwa w takiej fuzji miałby być także koncern Mitsubishi. Który, w długoterminowej skali, zmaga się z wyzwaniami nie bardzo różnymi od dwójki swych japońskich konkurentów.

Komentarze (0)
Dodaj komentarz