Harry Dent wieści finansową zagładę. 'Wall Street to Titanic, ratujcie się’. Padła data. Kiedy szykować gotówkę?

Amerykańskie akcje znalazły się w centrum zainteresowania wszystkich zarządzających aktywami. Globalny kapitał uchodził z rynków wschodzących i niemal wszystkich firm notowanych na giełdach 'spoza USA’. W efekcie akcje amerykańskie notowane są z rekordową premią do udziałów w firmach poza Stanami Zjednoczonymi. Jednak powyborczy boom giełdowy, rozpędzony przez Trumpa nie powstrzyma zagłady. Przynajmniej tak twierdzi znany ekonomista i inwestor, Harry Dent. Ocenił, że największą bolączką rynków będzie amerykański dług prywatny, jak i publiczny… Którego obsługa kosztuje podatników coraz więcej.

Dent uważa, że remedium dla amerykańskiej gospodarki byłaby obecnie wyłącznie recesja… A nawet depresja rynkowa. Absolwent Harvard Business udzielił wywiadu na łamach Fox News Digital. Sensacyjnie wskazał w nim, że nowa administracja nie zapobiegnie fatalnemu obrotowi spraw na rynkach akcji. Euforia nie potrwa długo? Kluczowy będzie rok 2025. Dent ocenia, że spowolnienie gospodarki jest nieuniknione. Oto co mówi.

„Mogę powiedzieć jedno: bańki nigdy, przenigdy nie kończą się dobrze. Nie ma sposobu na wyjście z ekstremalnej bańki i miękkie lądowanie. Wydaje się, że to właśnie dzieje się teraz i zobaczymy. Ale mówię ludziom, dajcie sobie czas do 2025 r. (…) Myślę, że w przyszłym roku dowiemy się prawdy, czy uda im się spuścić tę bańkę bez spowodowania krachu. Nigdy w historii się to nie zdarzyło. Nie mogę nawet porównać poprzednich baniek do tej, biorąc pod uwagę, jak globalna i wszechobecna jest ta bańka”.

W czerwcu 2024 roku Dent wydał prognozę, wedle której rynki załamią się w połowie 2025 roku. Ocenił, że powinniśmy oczekiwać „większego krachu” niż w 2008 i 2009. Mówił: „Oczywiście Trump, jest postrzegany jako pro-biznesow. Tak, obniżki podatków – wszyscy je lubimy. Ale mamy już największą, 16-letnią passę deficytów. Nie widzieliśmy zrównoważonego budżetu od 2001 roku lub czegoś podobnego. To po prostu szaleństwo (…) I myślę, że jest to duże ryzyko, że Trump może wydawać się dobrą rzeczą, aby rozruszać gospodarkę (…) Ale jeśli ograniczy wydatki rządowe, powiedziałbym, że rozpocznie się spowolnienie, które będzie narastać samoistnie”.

„Kiedy wszyscy wsiadają do łodzi, Titanic tonie. Myślę więc, że wszyscy są teraz na łodzi”. Faktem jest, że alokacja w akcje jest dziś rekordowa w historii. Ostatnie dane z USA wciąż jednak nie pokazują niczego szczególnie alarmowego.

Krach uleczy gospodarkę amerykańską?

„COVID był wielką rzeczą i myślę, że to właśnie tam banki centralne i rządy popełniły błąd (…) Przesadzili z reakcją… To byłby dobry moment, by pozwolić gospodarce odpocząć i spuścić trochę pary. Ale nie. Podwoili tempo i stymulowali mocniej niż kiedykolwiek. A potem nagle inflacja wyniosła 9%”. Dent wskazał, że zadłużenie sektora prywatnego w USA wynosi 630 miliardow dolarów w aktywach finansowych i rośnie pięć razy szybciej niż globalne PKB. Krach będzie naturalnym panaceum?

„Znam najlepsze lekarstwo dla gospodarki. Nazywa się to recesją, a czasem nawet depresją (…) Wiele firm i zadłużonych, nieodpowiedzialnych upadnie. Tak właśnie dzieje się w czasie recesji. Zaciąganie pożyczek i inwestowanie przez firmy kapitału własnego w rozwój w okresie boomu jest zdrowe. Ale po boomie bańkowym przychodzą recesje, a czasami depresja.

Tak więc ludzie stracili orientację, zwłaszcza banki centralne, które są zarządzane przez ekonomistów, którzy, jak zawsze powtarzam, wyglądają jakby… nigdy nie prowadzili biznesu… Porażka jest sekretem kapitalizmu. To nie tylko okazja do innowacji. Zbyt [szybko] dopuszczamy do porażek i wypłukujemy je z gospodarki. A tego właśnie nie zrobiliśmy. Nie spłukiwaliśmy ich od 16 lat”.

Bogaci emeryci w opałach?

Przewartościowanie na rynku akcji ostatecznie szkodzi w ocenie Denta „wskaźnikowi ekonomicznemu nr 1, na który prawie nikt nie patrzy”, czyli dynamice pieniądza. Ta definiowana jest jako tempo, w jakim krajowi konsumenci i przedsiębiorstwa wymieniają pieniądze w gospodarce. Ta prędkość spada podobnie do 1997 roku, gdy rynki rosły bez solidnych, ekonomicznych podstaw. Pokolenie, które może najbardziej ucierpieć w wyniku krachu na rynku w przyszłym roku, to pokolenie wyżu demograficznego. Wielu z tych ludzi wchodzi właśnie w emeryturę. Nagłe zubożenie tej grupy mogłoby prowadzić do gospodarczego wstrząsu, niosąc ze sobą 'negatywny efekt majątkowy’.

„Jeśli wszystkie te aktywa finansowe, które trzymają na emeryturę, spadną, a oni zarabiają mniej, ponieważ zrezygnowali z pracy lub są na niewielkiej emeryturze lub czymś podobnym, będą w poważnych tarapatach… Ale mówię ci, jeśli mam rację co do tego krachu, a obligacje skarbowe wzrosną jako bezpieczna przystań, nie zrobią nic poza spadkiem do końca naszego życia, ponieważ niska inflacja nie jest dla nich dobrym środowiskiem (…) „Myślę więc, że najbliższe kilka lat będzie fatalne. Pytanie brzmi: kiedy to się zacznie? (…) Myślę, że banki centralne wiedzą o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Po prostu nie mogą tego powiedzieć. Nie chcą nikogo przestraszyć”.

Wczorajsze dane o oczekiwanich konsumentów wg. Uniwersytetu Michigan wskazało, że Amerykanie panicznie boją się wyższych cen w gospodarce, po wygranej Trumpa (cła). Spirala inflacyjna 2.0? A może Fed… Podniesie w 2025 stopy? To dla rynków byłoby katastroficzne. Źródło: UoM 2024
Komentarze (0)
Dodaj komentarz