Gopinath z MFW: 'Krach będzie kosztował 35 bilionów USD’. Co jeśli bańka pęknie?

Wall Street przyzwyczaiło inwestorów do nagłych wzlotów i dramatycznych spadków, ale ostatnie miesiące przypominają raczej ostrzeżenie niż zwykłą huśtawkę. Wzrosty napędzane przez entuzjazm wokół sztucznej inteligencji wywindowały indeksy niemal do historycznych szczytów. W powietrzu czuć echo lat 90-tych, kiedy bańka internetowa doprowadziła do spektakularnego załamania w 2000 roku.

Nie ulega wątpliwości, że technologia zmienia gospodarkę i podnosi produktywność. Ale obecna euforia może mieć swoją cenę. Tym razem stawka jest o wiele wyższa i to zarówno dla amerykańskich gospodarstw domowych, jak i inwestorów globalnych. Gita Gopinath, była główna ekonomistka w Międzynarodowym Funduszu Walutowym wskazała, że upadek bańki kosztowałby inwestorów 35 bln dolarów.

Upadek hossy w USA oznaczałby kolosalne straty i negatywny efekt majątkowy. Klasa średnia i wyższa, które mocno korzystały na rynkach byka nagle zmieniłyby trend, na tezauryzację… Powodując załamanie konsumpcji (która załamałaby się już i tak, gdyby wąska grupa bogatszych konsumentów nie dokładała się do popytu).

Bańka nakręcona?

Przez ostatnie piętnaście lat Amerykanie coraz chętniej lokowali oszczędności w akcjach, zachęcani rekordowymi zwrotami i dominacją gigantów technologicznych. Zagraniczni inwestorzy, zwłaszcza z Europy, podążali tym tropem, korzystając dodatkowo ze względnej siły dolara. Dziś jednak ta globalna ekspozycja może działać jak bomba. Spadki w USA natychmiast odbiją się echem na rynkach całego świata.

Skala ryzyka jest ogromna. Symulacje pokazują, że korekta porównywalna z tą z czasów bańki internetowej mogłaby wymazać z portfeli Amerykanów ponad 20 bilionów dolarów – to około 70% PKB USA z 2024 roku. Skutki dla konsumpcji byłyby dramatyczne: wzrost wydatków gospodarstw domowych mógłby spaść o 3,5 punktu procentowego, a ogólny PKB … Aż o około dwa punkty, zanim w ogóle policzymy spadki inwestycji.

Efekt domina uderzyłby również poza granicami USA. Zagraniczni inwestorzy mogliby stracić ponad 15 bilionów dolarów, co odpowiada około jednej piątej PKB reszty świata. Dla porównania, w wyniku bańki internetowej straty zagraniczne wyniosły w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze 'tylko’ około 4 bilionów dolarów, mniej niż 10% globalnego PKB w tamtym okresie. Tak ogromne rozprzestrzenienie ryzyka pokazuje, jak wrażliwa jest dziś światowa gospodarka na wstrząsy z USA.

Dolar nie uratuje?

Dotąd bezpieczną przystanią w kryzysach bywał dolar. Nawet gdy amerykański rynek tracił, globalni inwestorzy często chronili się, kupując dolary. Teraz jednak ten mechanizm może nie zadziałać. Kurs amerykańskiej waluty ostatnio spada względem większości głównych walut, a rosnące ubezpieczenia przed ryzykiem walutowym wskazują na rosnącą niepewność. Doskonale widać to po rosnącej cenie złota.

Niepokój inwestorów nie jest bezpodstawny. Zaufanie do Fed, jednej z najważniejszych instytucji finansowych świata, bywa dziś kwestionowane przez presje polityczne i prawne. W połączeniu z rekordowym zadłużeniem rządowym ogranicza to pole manewru w przypadku kryzysu… W przeciwieństwie do 2000,2008 czy 2020 roku, kiedy stymulacja fiskalna mogła złagodzić spadki.

Dodatkowym zagrożeniem są napięcia handlowe, szczególnie między USA a Chinami. Handlowe cła i restrykcje mogą nie tylko spowolnić handel, ale uderzyć w globalne łańcuchy dostaw. W tym kontekście stabilność polityki i niezależność banków centralnych stają się kluczowe, by uniknąć paniki na rynkach. Co więcej, nierównowaga gospodarcza jest dziś znacznie bardziej widoczna niż 25 lat temu.

Większość wzrostu produktywności i wysokich zwrotów skumulowała się w USA (wśrod najbogatszych obywateli i firm) podczas gdy inne regiony wciąż próbują nadrobić zaległości. Jeśli kraje poza Ameryką nie zaczną generować stabilnego wzrostu… Globalna architektura finansowa pozostanie krucha. Europa, z jej potencjałem integracji rynku i innowacji, mogłaby tu odegrać ważną rolę. Kapitał powoli płynie z powrotem do rynków wschodzących.

Kryzys, jeśli wybuchnie, nie będzie jedynie powtórką łagodnej recesji po bańce internetowej. Stawka jest nieporównanie wyższa, a narzędzia polityki ograniczone. Świat stoi przed możliwością wstrząsu… Wciąż niepewny, czy do niego dojdzie.