Zaledwie kilka dni po propozycji, którą urzędnikom amerykańskiej administracji federalnej złożył Donald Trump, podobną ofertę składa swoim pracownikom koncern Google. Gigant z Mountain View proponuje swoim pracownikom program zachęt – do odejścia i rezygnacji. Tłem tej decyzji jest inna, dotycząca eliminacji upolitycznionych, lewicujących priorytetów DEI.
„Program dobrowolnych odejść”, jaki Google proponuje swoim pracownikom, dotyczy w szczególności tych zatrudnionych w dziale Platform i Urządzeń. Dział ten odpowiada m.in. za takie produkty jak system operacyjny Android czy przeglądarka Chrome. Zachęty do rozstania się z firmą obejmują sutą odprawę dla pracowników, którzy się na to zdecydują.
Zmiana warty w Google?
A tych może nie brakować – i to z więcej niż jednego powodu. Jedną z możliwych przyczyn jest to, że odprawa w ramach takiego programu oferuje lepsze warunki odejścia niż bycie zredukowanym w ramach zwolnień grupowych. A takie firma już prowadziła – i pośród pracowników nie brakuje obaw, że na horyzoncie mogą czaić się kolejne. W takim przypadku hojna odprawa może się jawić bardziej atrakcyjnie.
Drugim powodem jest nieco zapalna kwestia natury światopoglądowej. W ostatnim roku cały szereg amerykańskich korporacji usuwał ze swoich szeregów i praktyki działania elementy lewicujących postulatów społeczno-politycznych, określane abrewiacją DEI (diversity, equity, inclusion). Szeroko adoptowano je na fali politycznej mody na początku lat 20′.
Ostatnio jednak elementy te budziły rosnące kontrowersje i sprzeciw, głównie przez fakt otwartego faworyzowania mniejszości rasowych i seksualnych oraz dyskryminowania białych. Do sprzeciwu tego, głównie ze strony szerokich kręgów konsumentów (grożącego bojkotem) dołączyły działania administracji Donalda Trumpa.
Zmienne wiatry rządowych kontraktów
Zaraz po objęciu urzędu wydał on zarządzenia zakazujące takich praktyk w przypadku kontraktorów lub odbiorców federalnego finansowania. Grono to jest bardzo szerokie, zaś podporządkowanie się temu zarządzeniu, mimo że w teorii dobrowolne, warunkuje dostęp do ogromnych środków z budżetu administracji federalnego. Stąd też dotyczy ono większości koncernów w USA.
Teraz zaś, jak się okazuje, również i Google dołączy do tego grona. Firma ogłosiła bowiem, że likwiduje parytety dla mniejszości rasowych i seksualnych. Pozbywa się też elementów DEI ze swojej praktyki. Warto przy tym pamiętać, że Google uchodziło niemal za „ground zero” lewicującego aktywizmu korporacyjnego. Stąd też niemałe grono pracowników może na te kroki zareagować sprzeciwem.
I właśnie w tym kontekście można interpretować program dobrowolnych odejść w Google. Firma twierdzi, że chce, aby jej pracownicy „byli głęboko zaangażowani w jej misję i skoncentrowani na tworzeniu doskonałych produktów, szybko i efektywnie”. W przełożeniu z języka oficjalnej komunikacji na potoczny, może to oznaczać chęć pozbycia się tych, którzy mogliby kwestionować decyzje kierownictwa.