Koncern Ford Motor Co. poinformował, że w przyszłym tygodniu wstrzymuje produkcję części modeli swoich swoich samochodów – i to w dodatku tych należących do najlepiej się sprzedających. Chodzi o masywne pick-up’y serii F-150, w istocie uchodzące za najpopularniejsze auta tej klasy w Ameryce – gdzie, jak wiadomo, rynek pick-up’ów jest ogromny. Powodem tej dramatycznej (przynajmniej dla samej firmy i jej księgowych, a w ślad za tym i akcjonariuszy) nie jest oczywiście żadna ekstrawagancka kalkulacja rynkowa, lecz tzw. siła wyższa.
Ford swoje pick-up’y F-150 produkuje bowiem w mieście Dearborn, w stanie Michigan. Samo Dearborn często gościło ostatnio w nagłówkach medialnych w USA, jakkolwiek niekoniecznie z pozytywnych powodów. Miejscowość ta, pierwotnie założona przez polskich osadników, została w ciągu ostatnich dekad całkowicie zdominowana przez imigrantów muzułmańskich. I niestety już doprowadziło to do licznych skarg na szykanowanie nie-muzułmańskiej ludności przez burmistrza i radę miejską, którzy nawet oficjalnie twierdzą, że chętnie by się „niewiernych” z miasta pozbyli.
Na razie jednak ci „niewierni” w dalszym ciągu tam są, a wraz z nimi także wielka fabryka koncernu Ford, znana jako kompleks River Rouge. Tam też do niedawna bez większych przeszkód toczyła się produkcja wspomnianych modeli F-150. Niestety, fabryka straciła niedawno źródło jednego z podstawowych surowców. Trzy tygodnie temu, 16. września, w zakładach produkcji aluminium firmy Novelis w miejscowości Oswego, w stanie Nowy Jork, wybuchł znaczący pożar. Zakłady doznały szerokich szkód i, co oczywiste, musiały natychmiast wstrzymać produkcję.
Ford w kropce – na wiele miesięcy
Rzecz jednak w tym, że właśnie ten obiekt przemysłowy odpowiadał za dostawy około 40% aluminium wykorzystywanego przez producentów samochodowych w USA, zaopatrując także tych w Kanadzie. Po kilkunastu dniach zwłoki, z uwagi na wyczerpywanie zapasów surowców (skądinąd notujących ostatnio znaczące podwyżki kosztów i bez uwzględniania wpływu pożaru), Ford musiał ogłosić kroki, jakie w związku z zaistniałą sytuacją podejmie. A które w najbardziej skromnym wariancie miałyby obejmować podwyżki cen lub spowolnienie podaży nowych aut na rynek we współpracy z dealerami.
Okazało się jednak, że Ford jest zmuszony w ogóle wstrzymać produkcję. Wedle przedstawicieli związków zawodowych załogi zakładów River Rouge, częściowe lub pełne przerwy i komplikacje w produkcji F-150 mogą potrwać nawet kilka miesięcy. To z kolei, według analityków Evercore ISI, może kosztować firmę od 500 milionów do miliarda dolarów w formie utraconych przychodów oraz dodatkowych kosztów. W konsekwencji jej akcje doznały raptownego tąpnięcia, o 6% we wtorek i kolejne 1,5% we środę.