Nie tylko emocje inwestorów, lecz chłodne algorytmy dyktują tempo gry na Wall Street i właśnie w taki etap rynek zdaje się wchodzić teraz. Systemy CTA – Commodity Trading Advisors – znów przejmują stery. Redukują swoje ekspozycje na akcje do poziomów, które w przeszłości często poprzedzały gwałtowne korekty.
Deutsche Bank i Goldman Sachs zgodnie wskazują, że fundusze typu CTA w ostatnich dniach znacząco ograniczyły swoje długie pozycje w akcjach, zarówno w USA, jak i na innych rynkach rozwiniętych.
Wskaźniki pokazują zejście z ekstremalnie wysokich poziomów zaangażowania – S&P 500, Nasdaq 100 czy Russell 2000 zostały przycięte niemal w każdym możliwym modelu. Krótko mówiąc: w każdym scenariuszu, który ich algorytmy dziś widzą – systemy CTA będą dokładać się mniej, lub bardziej do spadków.
W ostatnich latach obserwowaliśmy już kilka takich fal: w 2018 roku po pierwszym zacieśnieniu Fed-u, w 2020 roku przy pandemii, czy w 2022, gdy inflacja wymknęła się spod kontroli. Każdy z tych epizodów miał wspólny mianownik, czyli moment, w którym CTA zaczynały masowo redukować pozycje, a rynek akcji przechodził gwałtowną fazę oczyszczenia.
Mechanika, która rządzi cyklem
Dla wielu uczestników rynku CTA to tylko skrót, ale za tymi trzema literami stoi potężna siła. To fundusze kierujące się czystą logiką trendu – nie prognozują przyszłości, nie słuchają szefów banków centralnych, nie reagują na tweet Donalda Trumpa. One po prostu podążają za ruchem cenowym. Gdy rynek rośnie – kupują. Gdy spada – redukują ekspozycję lub przechodzą na krótką stronę.
Taka mechanika działa jak samospełniająca się przepowiednia. Jeśli ceny zaczynają spadać, CTA sprzedają, pogłębiając spadki. A gdy odbicie się pojawi, potrafią odwrócić kierunek równie szybko, podbijając rynek w górę. To dlatego niektórzy mówią o nich jako o „akceleratorach trendu”.
Obecnie jednak kierunek jest tylko jeden – redukcja ryzyka. Goldman szacuje, że w najbliższym tygodniu i miesiącu fundusze te będą sprzedawać akcje niezależnie od wariantu rynkowego: czy indeksy się odbiją, czy jeszcze bardziej obsuną. W praktyce oznacza to, że podaż może pozostać dominująca przez dłuższy czas.
Polityka, dane i niepewność
Nie można też ignorować tła makroekonomicznego. Ostatni impuls do nerwowości przyszedł z Pekinu – Chiny nałożyły sankcje na jednostki powiązane z południowokoreańskim Hanwha Ocean, które współpracują z amerykańskimi firmami w sektorze stoczniowym. To kolejny rozdział wojny handlowej, która rozlewa się teraz na transport morski. W praktyce: kolejny sygnał eskalacji między Waszyngtonem a Pekinem, który natychmiast podciął skrzydła bykom.
Rynek próbował jeszcze w poniedziałek odbicia – wsparły go mocne wyniki JPMorgan Chase, który pokazał solidne zyski z bankowości inwestycyjnej. Ale entuzjazm szybko ostygł. Brak danych makroekonomicznych – wstrzymanych przez trwające w USA zamknięcie rządu – tylko pogłębia dezorientację. Bez twardych liczb o inflacji, sprzedaży detalicznej czy produkcji, inwestorzy poruszają się w półmroku. W takich warunkach to właśnie modele ilościowe, jak CTA, stają się de facto kompasem rynku.