Fabryka najnowszych myśliwców wznowi produkcję. Koniec wielomiesięcznego klinczu

Zakłady koncernu Boeing w St. Louis, gdzie powstają najnowsze samoloty tej firmy, wznowią produkcję. A przynajmniej – produkcję na pełną skalę. Ta bowiem była od dawna wstrzymana w związku z przeciągającym się strajkiem związkowców – i odmową ustąpienia ze strony zarówno związku, jak i kierownictwa Boeinga. Teraz miały one dojść do porozumienia, na warunkach bardzo zbliżonych do tych, które jeszcze w zeszłym miesiącu były stanowczo odrzucone.

Strajk w zakładach w St. Louis wybuchł 4 sierpnia tego roku, z inicjatywy związku zawodowego IAM (International Association of Machinists and Aerospace Workers). Jego zakładowa struktura, oddział Local 837, domagał się szeregu podwyżek płacy, benefitów finansowych oraz przywilejów pozapłacowych. Chodziło m.in. o kwoty, jakie Boeing dopłaca do planów emerytalnych pracowników, likwidację długich, uważanych przez pracowników za niedogodne 12- godzinnych zmian pracy, oraz, może przede wszystkim, zwiększenie tempa podwyżek w stosunku do inflacji.

Boeing trzyma kurs, związek też

Boeing – częściowo – wyszedł na przeciw tym oczekiwaniem, kategorycznie odmówił jednak realizacji pełnej listy życzeń zatrudnionych. Jak argumentowała firma, po prostu jej na to nie stać. Ponieważ związkowcy, którzy uzyskali szerokie poparcie polityków z obydwu stron podziału, czuli swoją siłę, odmówili zaakceptowania czegokolwiek oprócz całkowitej zgody na swoje warunki. Boeing jednak także czuł się na siłach – na co z pewnością wpływ ma wydobywanie się firmy z długotrwałego kryzysu – i warunki te nieodmiennie odrzucał.

W efekcie nastąpił klincz. Kilkukrotnie zaktualizowane oferty Boeinga zostały przez związkowców zignorowane. Ci, w ramach nacisku na firmę, przeprowadził nawet referendum pośród swoich członków, w którym ci „zatwierdzili” warunki porozumienia zbiorowego z firmą – tyle, że były to warunki napisane przez samych związkowców, o których firma nie chciała słyszeć. Ze swej strony Boeing począł się strajkującym odgryzać, m.in. unieważniając ich pakiety opieki zdrowotnej czy zaczynając rekrutację na ich stanowiska pracowników niezrzeszonych w związku.

Czyli wszystko po staremu

Opierając się zresztą na tych ostatnich, firma kontynuowała w ograniczonym zakresie funkcjonowanie zakładów – gdzie produkowane są m.in. wielozadaniowe samoloty bojowe F-15 E/EX czy F/A-18 E/F, a niedługo mają być też najnowsze amerykańskie myśliwce F-47 – jednak planowane dostawy nabierały coraz większego opóźnienia. Na pracownikach z kolei brzemieniem kładł się już ponad trzymiesięczny okres bez wypłat wynagrodzenia i innych benefitów. Nie wiadomo, kto ostatecznie pierwszy utracił wolę walki, ktoś jednak uległ – strajk bowiem właśnie się skończył.

Podstawą do porozumienia, na warunkach którego to nastąpiło, była dawna propozycja kierownictwa firmy z września tego roku, jak kilka innych odrzucona przez związek. Boeing zgodził się podwyższyć premię wypłacaną za ratyfikację umowy (z 3 do 6 tys. dol. na osobę), w rewanżu jednak zaprzestanie wypłacania premii retencyjnej (1 tys. dol. na osobę rocznie, przez 4 lata). Tak Republikanie, jak Demokraci pogratulowali pracownikom zawarcia układu – a niektórzy z nich także firmie.