Elon Musk kupuje akcje Tesli. 'W grze miliard dolarów’. Coś wie i kurs wystrzeli?

Na Wall Street od dawna wiadomo, że jednym z najsilniejszych sygnałów dla inwestorów jest ruch właściciela. Zatem jeśli sam dokłada gotówkę, rynek czyta to jako deklarację wiary w firmę. W piątek Elon Musk wyłożył około miliarda dolarów na 2,57 mln akcji Tesli. To jego pierwszy zakup walorów Tesli na otwartym rynku od 2020 roku. Reakcja? Kurs podskoczył o blisko 6% w handlu przedsesyjnym w USA.

Tesla na fali

To posunięcie zbiegło się z innymi wydarzeniami: Tesla niedawno ogłosiła, że poprosi akcjonariuszy o zatwierdzenie gigantycznego pakietu wynagrodzenia dla Muska, potencjalnie wartego astronomiczne 975 miliardów dolarów – rzecz bez precedensu nawet w świecie amerykańskich blue chipów. Sam Musk, jeszcze przed transakcją, kontrolował około 13% spółki.

Na krótkim dystansie akcje Tesli wyglądają coraz lepiej – od trzech miesięcy wzrosły o ponad 25%. Rok do roku o ponad 70%. Jednak jeśli spojrzeć szerzej, rok 2025 nadal jest rozczarowujący: papier wciąż jest 2% pod kreską, podczas gdy S&P 500 i Nasdaq 100 mocno ciągną do góry. Inaczej mówiąc … Inwestorzy oczekują od Tesli czegoś więcej niż jednorazowych fajerwerków.

Prognoza z Future Fund

Ciekawie brzmi głos Gary’ego Blacka z Future Fund. Jego zdaniem ostatnie odbicie nie ma nic wspólnego z narracją o robotaksówkach czy „przełomowych innowacjach”. Klucz tkwi w kalendarzu podatkowym – klienci spieszą się z zakupami przed wygaśnięciem federalnej ulgi na EV w USA, co sztucznie pompuje dostawy w III kwartale.

Black szacuje, że Tesla dowiezie około 470 tys. aut, znacznie więcej niż zakłada konsensus (432 tys.). Problem w tym, że czwarty kwartał może już pokazać odwrotny efekt – popyt ściągnięty w czasie teraz, odbije się pustką później. Niepokoi także sytuacja w Chinach – tam Tesla odnotowała już szósty spadek sprzedaży w tym roku, a w sierpniu było to -10% r/r.

Paradoksalnie, początek września przyniósł najlepszy tydzień rejestracji od miesięcy, ale trudno mówić o stabilnym trendzie. Równocześnie w USA Tesla traci udział w rynku na rzecz konkurencji, bo ceny nowych aut rosną, a konsumenci mają większy wybór.

Długofalowo wszystko kręci się wokół dwóch pytań: czy Musk wreszcie pokaże tańszy, masowy model (zapowiadany na IV kwartał), oraz czy robotaksówki bez nadzoru kierowcy w San Francisco i Austin okażą się faktem, a nie tylko prezentacją na PowerPoincie. Oba tematy mogą zmienić wyceny i prognozy, ale jak zawsze w przypadku Muska – dopóki nie zobaczymy, pozostaje to obietnicą.

Inwestorzy dostali więc krótkoterminowy sygnał pewności – miliard dolarów zainwestowanych przez samego CEO. Ale pytanie zasadnicze brzmi: czy Tesla nadal jest historią o wzroście, czy powoli staje się spółką „dojrzałą”, której notowania będą zależeć od cyklu koniunkturalnego i podatkowych dopalaczy? Musk najwyraźniej chce nas przekonać, że to pierwsze. Rynek – jak zwykle – jeszcze się waha.