Spółka First Brands, wytwórca produkujący części samochodowe oraz akcesoria motoryzacyjne, pozwała swojego założyciela i długoletniego prezesa, Patricka Jamesa. Oskarża go o oszustwa oraz wyprowadzanie pieniędzy ze spółki na skalę tak gargantuiczną, że przyprawiło to firmę o niewypłacalność. Prezes nie ma sobie nic do zarzucenia i oskarżenia określa „bezpodstawnymi” i „spekulacyjnymi”.
Spółka, a raczej grupa spółek znana pod marką First Brands uchodzi za jednego z największych światowych potentatów produkujących eksploatacyjne części samochodowe. Wytwarza m.in. filtry, hamulce, wycieraczki do okien, reflektory i systemy oświetleniowe, części do układów paliwowych czy akcesoria do holowania. Skupia w sobie ok. 25 spółek-córek, nabytych w toku fuzji, które szczególnie intensywnie prowadzono w toku ostatnich pięciu lat, i zatrudnia 26 tys. ludzi na świecie.
Niestety, First Bands ma także, jak się okazało, niespłacone wierzytelności opiewające na 10 miliardów dolarów, bez środków na ich uregulowanie. A jeszcze całkiem niedawno niewiele zapowiadało jej katastrofę finansową. Co zatem zawiodło? Zdaniem pozwu, złożonego przez spółkę z początkiem tego tygodnia – prezes. W myśl zarzutów podnoszonych przez adwokatów firmy, Patrick James miał bowiem pracowicie „osuszyć” firmę z pieniędzy.
Gdzie te pieniądze zniknęły?
Czynić to miał w toku dużej liczby transakcji opiewających na setki miliardów dolarów z podstawionymi podmiotami albo kontrahentami należącymi, pośrednio, do siebie albo swojej rodziny. Miał też na szeroką skalę posługiwać się sfałszowanymi lub poświadczającymi nieprawdę fakturami, a także wielokroć wykorzystywać te same aktywa w ramach zabezpieczenia wielu zobowiązań finansowych na raz. Praktyki takie miały trwać od 2018, choć ich największe nasilenie obserwowano w ciągu ostatnich dwóch lat.
Sprawa się wydała, gdy wierzyciele i inwestorzy rozpoczęli własne dochodzenie w sprawie stanu finansów spółki. Wnioski, które to przyniosło, okazały się naturalnie niemiłym zaskoczeniem. W związku z kontrowersjami James w październiku „odszedł” ze stanowiska prezesa (choć z kontekstu może wynikać, że była to dymisja wymuszona). Firma we wrześniu zmuszona była wystąpić o ochronę przed wierzycielami. Obecnie dalej działa i produkuje części samochodowe, jednak pod nowym kierownictwem.
Władzę przejął tam tymczasowy zarząd powierniczy, powołany przez inwestorów. Na bieżącą działalność oraz próbę ratowania firmy udało mu się uzyskać pożyczkę rzędu 1,1 miliarda dolarów. Pragnąć choć częściowo powetować straty, nowy zarząd wystąpił ze wspomnianym pozwem wobec byłego prezesa. Ten zarzuty odpiera. Wystąpił z własnym wnioskiem do sądu o powołanie wyznaczonego przez sąd zarządu powierniczego, w miejsce tego powołanego.