Na pierwszy rzut oka amerykańskie giełdy wyglądają jak z obrazka: indeksy pną się w górę, Nasdaq Composite i S&P 500 biją rekordy. Inwestorzy, przynajmniej na pozór, śpią spokojnie. Ale czy naprawdę paliwa rynkom wystarczy na kontynuację tej wspinaczki? Analitycy BTIG, nie owijają w bawełnę: „Czas zapiąć pasy”. Ich diagnoza nie opiera się na wskaźniku, który straszy powtórką z internetowej bańki.
Sygnał alarmowy na Nasdaq 100?
Nasdaq 100, czyli indeks, który skupia największe spółki technologiczne notowane w USA, z wyłączeniem sektora finansowego nie zamknął się poniżej swojej 20-dniowej średniej kroczącej już od 60 sesji. To niecodzienne, bo tak długiej serii nie było od 1999 roku… Miało to miejsce tuż przed tym, jak pękła bańka dotcom. Historia nie musi się powtarzać, ale się rymuje.
Tym, co niepokoi, jest nie tyle sama siła rynku, co jego zaskakująca jednomyślność na tym etapie hossy. Indeks zmienności VIX – często nazywany “wskaźnikiem strachu” – niemal nie drgnął przez cały lipiec. W świecie, w którym inwestorzy są naprawdę spokojni, to dobra wiadomość. To również może być poważne ostrzeżenie, bo historycznie indeks wybijał się górą z takich okresów konsolidacji.
Na horyzoncie pojawiają się powody do realnych wahań. Trwa sezon wyników i panuje niepewność wokół deadline’u dot. taryf celnych, który mija 1 sierpnia. Do tego niepewność co do decyzji Fedu w sprawie stóp procentowych. Nie wiemy, czy Fed zdecyduje się na obniżkę w lipcu. Ta prawdopodobnie bardzo spodobałaby się Wall Street.
Dobrym symbolem nadmiernego optymizmu jest ETF ARK Innovation, kojarzony z Cathie Wood. To ulubieniec inwestorów ryzykujących kapitał na technologiach przyszłości. Fundusz w lipcu wzrósł 12%, ignorując głosy niedźwiedzi. BTIG spodziewało się cofnięcia już wcześniej. Fundusz ARKK notowany jest dziś aż 38% powyżej swojej 100-dniowej średniej. To poziom nienotowany od pandemicznego boomu w lipcu 2020 roku.
Na marginesie tej rynkowej euforii pojawiają się też głosy o możliwej rotacji kapitału – z aktywów wzrostowych do defensywnych. Sektor użyteczności publicznej, często pomijany w czasie hossy, zaczyna wyglądać atrakcyjnie. Jego wyceny odstają od pozostałych sektorów rynku. Przewidywalne biznesy nie wyglądają atrakcyjnie w czasie rynku byka.