Boeing został usunięty przez amerykański Departament Obrony z trwającego postępowania przetargowego na zaprojektowanie i dostawę samolotów dowodzenia przystosowanych do działania w trakcie wojny nuklearnej, przezywanych Samolotami Dnia Zagłady.
Chodzi o jednostki klasyfikowane jako Survivable Airborne Operations Center (SAOC), będące w istocie wyspecjalizowanym, latającym stanowiskiem dowodzenia, nasyconym wyposażeniem umożliwiającym przetrwanie i łączność w ekstremalnych warunkach.
Obecnie wykorzystywane są w tej roli samoloty E-4B, zbudowane w oparciu o zmodernizowany płatowiec Boeinga 747, popularnego Jumbo Jeta. Boeing był też uważany za murowanego faworyta do udziału w programie następcy. Ale nie będzie – firma pokłóciła się z Pentagonem na tle warunków przetargu.
Zobacz też: Zarys wojny na horyzoncie? Kolejny kontynent może stanąć w ogniu
Za dużo tego dobrego
Amerykańskie Siły Powietrzne (USAF), prowadzące przetarg jako zamawiający, postawiły bowiem specyficzne warunki udziału w postępowaniu. Wpisały do wymagań przetargowych konieczność pełnego przekazania własności intelektualnej opracowań, jak również (przede wszystkim) ustaliły zasadę niezmienności ceny kontraktu. Jakiekolwiek koszty powyżej ustalonego limitu pozostawałyby po stronie uczestnika
Rzecz w tym, że zmorą amerykańskich przetargów zbrojeniowych jest wzrost kosztów. Nieomal wyjątkiem są programy, które zmieściły się w zakładanym budżecie. Ciągłe, gigantyczne wzrosty nie tylko drenują kiesę Pentagonu na olbrzymie sumy, ale są też powodem zamykania niejednokrotnie obiecujących programów rozwojowych, które jednak po prostu zaczynały kosztować zbyt dużo.
Wielu obserwatorów, analityków oraz osób bezpośrednio zaangażowanych sugerowało rozwiązania tego nieciekawego stanu rzeczy – i wydaje się, że Pentagon właśnie niektóre z tych sugestii zastosował. Rzecznik Sił Powietrznych był jednak enigmatyczny – stwierdził, że „nie może skomentować trwającego [procesu] selekcji producentów, zaś szczegółowe informacje dotyczące programu są utajnione”.
Zobacz też: „Go f*ck yourself”. Musk odpowiada firmom bojkotującym X/Twitter
My way or highway
To, co jest wybitnie nieoptymalne z punktu widzenia Pentagonu, było jednak żyłą złota dla koncernów uczestniczących w przetargach. Zaś co niekorzystne dla podatników – było bardzo korzystne dla ich akcjonariuszy. Wzrost kosztów stanowił nigdy niekończące się źródło ogromnego zarobku, i firmy te bynajmniej nie były zainteresowane zmianą tego stanu rzeczy.
W wiadomości do akcjonariuszy Boeinga w październiku, prezes firmy, Brian West, deklarował: „bądźcie spokojni, nie podpisaliśmy żadnych kontraktów o stałej cenie i nie zamierzamy tego zrobić”. Jest to w istocie zauważalna tendencja w polityce, którą Boeing prowadzi. W ciągu ostatniej dekady miał on stracić kontrakty warte 16,3 miliarda dolarów właśnie z powodu odmowy zawierania umów o stałej cenie. W tej liczbie zawierają się tak prestiżowe zlecenia jak projekt nowego Air Force One czy nowy statek kosmiczny NASA, Starliner.
Usunięcie koncernu Boeing z przetargu pozostawia Sierra Nevada Corp jako jedynego zabiegającego o zamówienie. Przyszłoroczne zlecenia w jego ramach mają być warte 889 milionów dolarów, zaś koszt całego programu przewidziany jest na 8.3 miliarda. Samolot ma być opracowany do 2028 roku, i rozpocząć służbę w latach 30′.
Może Cię zainteresować: