Koncern Boeing poinformował we środę o nominacji nowego prezesa. Został nim Kelly Ortberg. Zastąpi on „niezatapialnego” Dave’a Calhouna – zaś jego zadaniem będzie przede wszystkim posprzątanie po tym ostatnim.
Calhoun stał na czele firmy od 4 lat. Jego kadencja zaznaczyła się najgłębszym kryzysem, jakiego doświadczył Boeing. Jako prezes ponosi on zasadniczą odpowiedzialność za serię katastrof – tych wizerunkowych oraz faktycznych, w których rozbijały się samoloty i ginęli ludzie.
Pomimo to – nie ponosił on za te przypadłości żadnych konsekwencji. A nawet wprost przeciwnie – w tym roku, mimo wiszącego nad Boeingiem śledztwa, pozwów i 1,4 mld dol. starty, otrzymał on.. sowitą, 45-mmilionową premię (!). Z uwagi jednak na nacisk kontrahentów ogłosił on, że „dobrowolnie” odejdzie ze stanowiska. Tyle, że nie od razu, i tak jakby niechętnie…
Boeing z podciętymi skrzydłami
Ów nacisk jednak nie dziwi. Priorytetem pod rządami prezesa Calhouna stało się pompowanie wysokiego kursu akcji – oraz forsowania politycznej poprawności, „różnorodności” i „inkluzywności” (sprowadzających się do preferowania jednych grup rasowych i społecznych, i dyskryminowania innych).
Od kwestii jakości ważniejsze zaś stało się wymuszone zwiększanie skali produkcji. Sygnały, że odbywa się to kosztem elementarnego bezpieczeństwa, były zaś ignorowane. Lub też nawet aktywnie tuszowane, o co Boeing został oskarżony przez byłych pracowników.
W ostatnich latach liczni obserwatorzy (a także whistleblowerzy) skarżyli się, że inżynierowie – czyli podstawowy zasób ludzki firmy lotniczej – stracili jakikolwiek wpływ na politykę firmy. O wszystkim decydowali księgowi i korporacyjni exexutive’owie, częstokroć nie mający wielkiego pojęcia o przemyśle lotniczym.
Zmiany, czy tylko nowa twarz?
Nowy prezes, Kelly Ortberg, ma już za sobą doświadczenie w przemyśle lotniczym. Był on m.in. dyrektorem firmy Rockwell Collins. Co być może najważniejsze – uchodzi on za osobę z przygotowaniem inżynierskim. Jest to o tyle istotne (choćby z punktu widzenia percepcji), że stanowić będzie jaskrawy kontrast z dotychczasową praktyką.
Ortberg ma – również zgodnie z oczekiwaniami rynku – odwrócić ten trend. Boeing jest obecnie przedmiotem szczególnego nadzoru ze strony Federalnej Administracji Lotniczej (FAA). Wymusiła ona m.in. obniżenie tempa produkcji, co ma związek z działaniami sanacyjnymi dot. praktyk w zakresie kontroli jakości.
Mimo wszystko jednak, zmiany mogą nie być tak rewolucyjne, jak liczyliby odbiorcy. Reszta dotychczasowego zarządu zostaje na swoich stanowiskach. Także b. prezes Calhoun ma pozostać jako „specjalny doradca” zarządu. Może tu sugerować, że chciałby on dalej rządzić firmą, tyle że z tylnego siedzenia.
W każdym razie, rynek przyjął nominację Ortberga pozytywnie. Na wieść o niej notowania udziałów Boeinga wzrosły o 4,4%.