Koncern BMW musi wycofać z rynku tysiące swoich samochodów. Chodzi – co być może nie będzie zaskoczeniem – o wozy elektryczne. Problemem (typowo dla tej kategorii) są baterie – które (również typowo) grożą pożarem.
Akcja dotyczy modelu Mini Cooper SE. Jak się szacuje, recall może objąć ponad 140 tysięcy wozów na świecie, z czego 39 tys. w samych Niemczech. Przedstawiciele BMW dodali, że do zgłoszenia się do placówek oraz partnerów firmy w szczególności namawia się osoby, które zauważyły na desce rozdzielczej sygnały wskazujące na problemy z baterią.
System samochodu ma być wyposażony w system autodiagnostyczny, który wykrywa nieprawidłowości w pracy baterii. Oczywiście, określenie „nieprawidłowości” można tu uznać za eufemizm, mogą one bowiem bardzo realnie prowadzić do widowiskowego pożaru.
Problem ten jest charakterystyczny dla baterii litowo-jonowych, powszechnie używanych w popularnych dziś samochodach elektrycznych. Są one nader podatne na wpływ czynników środowiskowych – np. wilgoci – jeśli te zdołałyby się przedostać do wnętrza.
Czynniki owe działają tam jako katalizatory reakcji chemicznych prowadzących do powstawania ogromnych temperatur, a także wydzielania się toksycznych substancji. Z uwagi na owe bardzo wysokie temperatury, pożary EV uważa się za bardzo trudne do ugaszenia.
A przy tym – także kłopotliwe do przewidzenia. Wiele samochodów elektrycznych spłonęło z pozoru bez powodu, po prostu stojąc na parkingu. Przyczyną tego częstokroć bywa rdza, która narusza szczelność zamknięcia baterii i wystawia ją na wpływ wilgoci.
Notabene – BMW przyznała, że Mini Cooper SE może mieć problem właśnie z niehermetyczną obudową baterii.
Hey, I’m Jack. Your blog is a game-changer! The content is insightful, well-researched, and always relevant. Great job!