BlackRock prognozuje dalsze losy hossy. Co widzi gigant Wall Street?

Wojna handlowa między USA a Chinami znów powraca na scenę, ale tym razem rynek zdaje się reagować z większym spokojem. Inwestorzy, którzy pamiętają chaos sprzed kilku lat, wiedzą już, że globalne łańcuchy dostaw nie zmieniają się z dnia na dzień … A polityczne deklaracje o 100-procentowych cłach jak dotąd kończą się szybko.

Kiedy w kwietniu prezydent Trump po raz kolejny zagroził podniesieniem ceł na chińskie towary, indeksy zanurkowały. S&P 500 stracił wtedy kilka procent w ciągu dnia – tylko po to, by w kolejnych tygodniach odbić o ponad 40% z dołków. Według BlackRock, wzrosty nie są obecnie zagrożone.

Dla tych, którzy potrafili odciąć emocje i trzymać się fundamentów, to był moment, w którym cierpliwość się opłaciła. Dziś sytuacja wygląda podobnie. Rynki nerwowo reagują na nowe pomysły z Białego Domu, ale za kulisami widać pewne sygnały deeskalacji.

Nawet temat ceł na samochody ma zejść z tonu. Efekt? Rynek oczekuje ponad 11% r/r wzrostu zysków firm z S&P 500 w tym roku. Jednym słowem, Amerykanom biznes idzie dobrze, a BlackRock nie spodziewa się, by to szybko miało się zmienić.

Źródło: BlackRock Investment Institute

Motory wzrostu za oceanem

Patrząc na rozpoczynający się sezon wyników za trzeci kwartał, analitycy z BlackRock mówią o trzech głównych siłach, które mogą utrzymać amerykańskie akcje w ruchu.

Po pierwsze – niespodziewanie solidny wzrost gospodarczy. Choć tempo wzrostu PKB USA na poziomie 1,5% nie brzmi spektakularnie, to w kontekście obaw o recesję jest to nadal powiew ulgi. Gospodarka nie pędzi, ale też nie hamuje gwałtownie – to dokładnie to, czego rynek potrzebuje, by oddychać spokojniej.

Po drugie – polityka Fedu, która wreszcie zaczyna dawać rynkom oddech. Słabsze dane z rynku pracy otworzyły Rezerwie Federalnej furtkę do cięcia stóp procentowych i – co istotne – chwilowo uciszyły dyskusje o jej niezależności.

I wreszcie po trzecie – wydatki na sztuczną inteligencję. Tak zwana wspaniała siódemka amerykańskich gigantów technologicznych ma zanotować wzrost zysków w trzecim kwartale o 14% rok do roku. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że reszta indeksu S&P 500 też zaczyna nadrabiać, z prognozowanym wzrostem o 7,8%. Luka między Big Tech a resztą rynku wyraźnie się zawęża.

AI przestaje być zabawką dla gigantów

Analitycy z BlackRock Investment Institute zuważyli, że rynek zaczyna rozumieć, iż rewolucja AI nie kończy się na serwerach Nvidii czy chmurze Microsoftu. To, co naprawdę będzie decydować o przyszłych wynikach, to nie tylko wydatki na rozwój sztucznej inteligencji… Ale zdolność firm do monetyzacji tej technologii i przekładania na realne zyski.

Sektor finansowy, który przez ostatnie lata był na cenzurowanym, również odżywa. Poluzowanie regulacji i poprawa marż kredytowych sprawiają, że banki znów zaczynają pokazywać imponujące wyniki. Szacowany wzrost zysków sektora o 16% to sygnał, że rynki finansowe odzyskują wiarę w siebie – mimo chwilowych turbulencji wśród regionalnych banków, które wydają się raczej jednostkowymi przypadkami niż początkiem nowego kryzysu.

Europa przegra z USA?

Na tle dynamicznej Ameryki, Europa znów wypada blado. Umocnienie euro, słabszy popyt zewnętrzny i konsekwencje ceł sprawiają, że oczekiwania wobec europejskich zysków na 2025 rok zostały niemal wyzerowane – z prawie 3% do zaledwie 0,5%. Krótkie okresy przewagi europejskich akcji nad amerykańskimi już się skończyły. Dla długoterminowych inwestorów wybór pozostaje więc prosty: USA wciąż grają w innej lidze.

W międzyczasie złoto bije rekordy, notując ponad 60% wzrostu od początku roku. W międzyczasie rentowności amerykańskich obligacji 10- i 30-letnich spadły do najniższych poziomów od pół roku – rynek znów zaczyna grać na obniżki stóp. To klasyczny sygnał, że inwestorzy szukają równowagi między ryzykiem a bezpieczeństwem.

Oczy wszystkich zwrócone są teraz na opóźnione dane o inflacji CPI za wrzesień – pierwsze poważne odczyty, które poznamy po trwającym już trzeci tydzień paraliżu administracyjnym w USA. Jeśli liczby pokażą, że cła nie przelały się na ceny dóbr konsumpcyjnych, a inflacja usług (z wyłączeniem kosztów mieszkań) nie chce odpuścić – to może być moment, w którym Fed jeszcze raz przemyśli swoje tempo działań.

Ostatecznie wszystko sprowadza się do jednego: gospodarka wraca do zdrowego rytmu, mimo hałasu politycznego. Zasady ekonomii są niezmienne – taryfy, napięcia i kryzysy medialne mogą wywołać krótkotrwałe fale, ale nie są w stanie zatrzymać długoterminowego trendu. W tym sensie rynki zachowują się dziś zaskakująco racjonalnie.