BASF poinformował, że otrzymał oferty zakupu swoich udziałów w firmie Wintershall Dea, potentata na rynku energii. Znajduje się on w składzie spółek, które największy na świecie podmiot przemysłu chemicznego chce wystawić na sprzedaż w związku z niesatysfakcjonującymi wynikami.
Sprzedaż spółek zależnych, których zakres działalności nie jest bezpośrednio związany z głównym polem zainteresowania niemieckiego giganta chemicznego, jest koncepcją tymczasowego (choć mającego zarządzać firmą aż do kwietnia przyszłego roku) prezesa BASF, Martina Brudermüllera.
Zobacz też: Tanzania skupuje złoto, czyli jak poradzić sobie w warunkach dolarowej suszy
Klimat do inwestycji
Wintershell, projekt biznesowy, którą rozwijano we współpracy z LetterOne, firmą inwestycyjną należącą do rosyjskiego oligarchy Michaiła Fridmana, od dłuższego czasu jest podmiotem problematycznym. BASF, jako większościowy udziałowca, planował pierwotnie wprowadzenie go na giełdę, plany zdążyły się jednak „skomplikować”.
Rosyjska agresja na Ukrainę oraz będące jej konsekwencją sankcje doprowadziły do storpedowania tych planów. Wintershell formalnie opuścił Rosję – gdzie pozyskiwał uprzednio połowę swojego wolumenu ropy i gazu – jednak jego aktywa tam ulokowane zostały pseudolegalnie wywłaszczone.
Firmę (drogo) sprzedam
Obecnie chętni na zakup Wintershella są: norweska firma naftowa Equinor, francuski koncern TotalEnergies oraz brytyjskie przedsiębiorstwo Harbour Energy. Zainteresowanie zakupem wyrażał też państwowy fundusz inwestycyjny ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. BASF jest obecnie właścicielem 73% firmy, i ten właśnie pakiet były przedmiotem transakcji.
Osobno wystawiono na sprzedaż także BASF ECMS, filię BASF działającą w sektorze konwerterów katalitycznych. Ze sprzedaży spółek zależnych koncern chciałby uzyskać kapitał rzędu 10 miliardów euro.
Może Cię zainteresować: