Bańka AI w apogeum? Chiński biznes Nvidia kontra brutalna rzeczywistość. 'Wystarczy iskra’

Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak powrót Nvidii do chińskiego raju. Trump zdecydował, by umożliwić ponownie eksport chipów H20. Klienci w Szanghaju i Shenzhen mieli rzucić się na zamówienia, a Wall Street wręcz zadrżało z ekscytacji. Ale diabeł tkwi w szczegółach. A te według doniesień The Information są wyjątkowo nieprzyjemne dla amerykańskiego giganta, wartego blisko 4 biliony dolarów.

Dla inwestorów oznacza to, że choć spółka może sprzedać układy graficzne do Chin … Nie zarobi na tym fortuny zbyt szybko, bo nie ma czego sprzedać firmom z Azji. W ostatnich tygodniach rynek rzucił się na jej akcje właśnie z powodu ponownego otwarcia jej potencjału popytu na chińskim rynku. Dziś te oczekiwania są jednak weryfikowane.

Akcje Nvidia wzrosły o ponad 40% r/r i dziś kosztują 170 USD wobec niespełna 90 USD w szczycie paniki w kwietniu, gdy Trump odgrażał się światu wojną handlową. W piątek walory spółki taniały nieznacznie, spadająć o niewiele ponad 0,3%. Jednak w poniedziałek możemy oczekiwać reakcji na doniesienia The Information.

Choć z drugiej strony oznaczają one, że rynek jest nienasycony, a Nvidia prawdopodobnie będzie obserwować wielki popyt na układy AI... Dopóki nie pojawi się technologiczny przełom w postaci minimalizowania roli mocy obliczeniowej. Powoli robią to już chińskie modele m.in. DeepSeek.

Nvidia i Microsoft to niekwestionowani liderzy trendu AI. Źrodło: Bloomberg

Wielkie pieniądze i wielkie przeszkody

Nvidia, gigant sztucznej inteligencji, który w ostatnich dwóch latach wyrósł na ulubieńca Wall Street i monopolistę rynku układów AI. Teraz ma nowy, poważny problem. Jaki? Dziś firma nie ma czego sprzedawać Chińczykom. A przynajmniej nie tyle, ile chciałyby kupić firmy z Państwa Środka.

Po kwietniowym zakazie eksportu chipów H20 firma anulowała zamówienia produkcyjne u TSMC, tajwańskiego giganta półprzewodników. Linie produkcyjne zostały przekierowane gdzie indziej. Wolnych mocy dziś po prostu nie ma. Chiny muszą czekać. Pytanie czy do tego czasu lokalne firmy nie zgarną zamówień, które przypadłyby Nvidia, gdyby ta nie posłuchała Trumpa i nadal produkowała chipy w Tajwanie.

Ta sytuacja to konsekwencja 'rollercoasteru’ w Białym Domyu. W teorii można by wznowić produkcję. W praktyce potrwałoby to jedna nwet dziewięć miesięcy. A w świecie chipów i AI to wieczność. Do tego dochodzą zatory w dostawach pamięci HBM, kluczowej dla „ulepszonej” wersji H20. SK Hynix, główny dostawca, też ma ręce pełne roboty. Nagle okazuje się, że choć politycy dali zielone światło… Spółka zwyczajnie nie ma czym handlować.

Chińskie spółki od TikTokowego ByteDance po Alibaba — rzuciły się na to, co jeszcze zalega w magazynach. Teraz Nvidia ma ograniczony zapas nie tylko gotowych chipów, ale i półfabrykatów.W tle trwa delikatna dyplomacja technologiczna, a spółka ostrożnie podchodzi do wznowienia produkcji. Czyżby uważała zielone światło Waszyngtonu za 'miraż’?

Duży rynek i duży problem

Nvidia sonduje nastroje w Pekinie, dopytuje o zapotrzebowanie, zbiera informacje. Jednocześnie wyraźnie testuje grunt pod nową kartę przetargową. Chce dowiedzieć się, czy Trump naprawdę otwiera USA na Chiny. Chce teraz wiedzieć, czy uda się przeforsować sprzedaż bardziej zaawansowanych układów Blackwell… Dostosowanych do restrykcji, ale nadal wystarczająco mocnych, by konkurować z Huaweiem.

Dla Nvidii to nie tylko rynek. Na razie to 13% rocznych przychodów (a jeszcze niedawno było to ponad 20%). Dla administracji USA to natomiast prawdziwy geopolityczny dylemat. W grę wchodzą wielkie grupy interesów. Jak nie dopuścić do wycieku zaawansowanych technologii, nie tłumiąc jednocześnie własnych innowacji i biznesów.

Każdy ruch administracji Trumpa i decyzja handlowa, odbija się echem w Azji szerokim echem. Podobnie jak w Dolinie Krzemowej. Nvidia musi manewrować ostrożnie, bo balansuje między rekordowymi wycenami na Wall Street a realnymi ograniczeniami w produkcji i dostawach. Wystarczy iskra, by akcje napotkały realizację zysków.

Czy to już koniec chińskiej przygody Nvidii? Raczej nie. Ale też trudno mówić o spokojnym powrocie. To bardziej technologiczną wersją „wejścia tylnymi drzwiami”… Z mniejszym wolumenem, większą niepewnością i coraz trudniejszą układanką regulacyjną. Na razie raczej nie zapowiada się, by ten taniec miał się szybko skończyć.