Armia buduje przenośne rafinerie rud po tym, jak metal niezbędny do w amunicji odcięty

Siły zbrojne USA zamierzają rozwinąć sieć własnych rafinerii rud metali. Choć działalność gospodarcza w wykonaniu armii brzmi jak koncepcyjny oksymoron, to w tym przypadku powód podjęcia decyzji o takim zaangażowaniu jest tyleż prozaiczny, co praktyczny. Armia amerykańska dąży bowiem do zapewnienia sobie bezpieczeństwa w dziedzinie dostaw krytycznych minerałów, niezbędnych do podstawowej produkcji zbrojeniowej koniecznej dla zabezpieczenia zdolności militarnych – takiej, jak choćby produkcja amunicji.

Pentagon poniekąd może mieć tutaj gorzką satysfakcję – to bowiem właśnie przedstawiciele wojska mieli w latach 90′ argumentować za utrzymaniem rodzimych zdolności w zakresie pozyskiwania i obróbki surowców mineralnych, zwłaszcza tych rzadkich i krytycznych, które niezbędne są w toku produkcji zbrojeniowej. Krótkoterminowy rachunek finansowy oraz miraż korzyści płynących jakoby z outsourcingu w tej dziedzinie okazał się ważniejszy – i rodzime źródła zastąpiono tańszymi, importowanymi.

Importowanymi oczywiście z Chin. Przez ostatnie dwie dekady ChRL cierpliwie wypracowywała sobie efektywny monopol w tej dziedzinie – którego wykorzystanie można było w pełnej krasie obserwować w tym roku, wraz z kolejnymi nawrotami chińsko-amerykańskiej wojny handlowej. W efekcie dostawy wielu krytycznych minerałów do USA, takich jak grafit, wolfram, nikiel, kobalt, antymon czy metale ziem rzadkich, których adresatem są amerykańskie siły zbrojne, okazały się boleśnie zagrożone.

Prócz kibicowania wysiłkom na rzecz uniezależnienia się od importu, gorączkowo podejmowanym przez Biały Dom, Pentagon w ostatnich miesiącach wychodził z własnymi inicjatywami na rzecz znalezienia własnych, niezależnych źródeł zaopatrzenia. Teraz poszedł jednak jeszcze krok dalej niż samo tylko przyznawanie grantów i kontraktów – i zaangażował się bezpośrednio. Amerykańskie siły zbrojne mają bowiem same rozpocząć pozyskiwanie i obróbkę najważniejszych minerałów.

Siły zbrojne zbroją się w antymon

Ujawnione niedawno, choć realizowane już od jakiegoś czasu plany zakładają zbudowanie serii niewielkich, przenośnych rafinerii, na podobieństwo mobilnych stacji naprawczych. Za plany te odpowiada projekt JPEO A&A (Joint Program Executive Office Armaments and Ammunition) U.S. Army, która realizuje je wespół z Idaho National Laboratory oraz spółką górniczą Perpetua Resources. Na pierwszy ogień zakłada się przetestowanie tych rafinerii do przetwarzania antymonu.

Metal ten jest składnikiem niezbędnym w produkcji amunicji – i jak większość, sprowadzany był z Chin, czyli potencjalnego adwersarza, z którym amerykańskie siły zbrojne mogą musieć kiedyś zetrzeć się w walce. Co oczywiste, własne źródła tego metalu są w związku z tym niezbędne. Sam antymon też będzie pozyskiwany „wewnętrznie” – we wrześniu wspomniane podmioty uruchomiły przedsięwzięcie określone jako Stibnite Gold Project.

Zakłada ono rewitalizację i ponowne zagospodarowanie opuszczonej kopalni w stanie Idaho, która prócz złota zawierać ma także siarczek antymonu. To oczywiście pierwsze, nie jedyne źródło – planuje się inwestycje w inne kopalnie, poszukiwania nowych źródeł, z niektórych stron pojawiają się zaś propozycje wykorzystania jako źródła przemysłowych i elektronicznych śmieci. Szacuje się, że mobilne rafinerie wojskowe mogą mieć roczną wydajność ok. 7-9 ton. To niewiele – ale do produkcji amunicji wystarczy.