Koncern Apple dopuścił się złamania patentów należących do firmy Masimo, poprzez wykorzystanie opracowanych przez nią rozwiązań dot. monitorowania stanu ciała. Tak orzekła ława przysięgłych sądu federalnego w Kalifornii. W ten sposób długa, ciągnąca się od lat bez rozstrzygnięcia batalia prawna tych dwóch firm napotkała znaczący zwrot. Być może wreszcie finałowy – choć nie jest całkowicie pewne, czy wyrok się utrzyma, przedstawiciele Apple’a już przebąkują bowiem o apelacji.
Cała sprawa dotyczy technologii odczytu zawartości tlenu we krwi, która znalazła się w smartwatchach Apple Watch. Rzecz w tym, że technologię tę opracowała firma Masimo. Jak twierdzą jej przedstawiciele, koncern Apple z początku był zainteresowany nabyciem licencji na jej zastosowanie. Strony nie dogadały się jednak co do warunków finansowych, i sprawa skończyła się niczym. Czy też „niczym oficjalnie” – jak twierdzi bowiem Masimo, zamiast kupić licencję, Apple po prostu „pożyczyła” sobie technologię.
Producent miał to uczynić, po prostu podnajmując byłych i obecnych pracowników Masimo, którzy odtworzyli dla niej rozwiązania wykorzystujące technologię pulsoksymetrii, którą zajmowali się u poprzedniego pracodawcy. I właśnie w tej formie, twierdzi Masimo, znalazła się ona w zegarkach Apple Watch – co stanowiło zalążek do serii ciągnących się już od sześciu lat serii pozwów o bezprawne wykorzystanie własności intelektualnej.
Apple trafione, już zapowiada kontrę
Batalia ta doprowadziła nawet w pewnym momencie do tego, że Apple musiał wstrzymać import swych firmowych smartwatchy wyposażonych w moduł pulsoksymetryczny. Stało się tak, gdy amerykańska Komisja Handlu Międzynarodowego (ITC) zgodziła się, że zarzuty Masimo mogą być uzasadnione. Oczywiście sama determinacja ITC nie przesądzała o sprawie, która pozostawała do rozstrzygnięcia sądowego. Do tego jednak było wciąż daleko.
Jeszcze w maju 2023 roku doszło do unieważnienia procesu, gdy ława przysięgłych, po argumentach obydwu stron, nie była w stanie uzgodnić jednolitego stanowiska. Firma Masimo ponowiło wtedy swój pozew. Z kolei w październiku 2024 r. wydawało się, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę koncernu Apple – inny sąd federalny, w Delaware, przyznał wtedy z kolei rację tej firmie w jej kontrpozwie, stwierdzając, że to Masimo, w swoich urządzeniach, posłużyło się technologią Apple’a.
W tym kontekście kalifornijski wyrok z piątku może być przełomem. Ława przysięgłych orzekła, że Apple winne jest naruszenia patentu. Sąd zasądził odszkodowanie dla Masimo w wysokości 634 milionów dolarów. Firma uznała wyrok za swoje „znaczące zwycięstwo w obronie innowacji”. Adwokaci Apple’a poinformowali, że stanowczo nie zgadzają się z decyzją i rozważają możliwość odwołania się. Czyli jak zwykle w sprawach gospodarczych.