W ostatnich dniach akcje Tesli znalazły się pod presją. Powód? Publiczna wymiana ciosów między Elonem Muskiem a Donaldem Trumpem, która odbiła się szerokim echem w mediach i wywołała lawinę komentarzy zarówno wśród inwestorów, jak i polityków. Ale gdy emocje buzują, Wall Street zachowuje chłodną głowę — a Morgan Stanley wręcz mówi: „to moment, żeby kupować”. Od wczoraj Tesla odrabia straty w 'oka mgnieniu’ i niebawem po ostatnich spadkach nie będzie śladu. Czy odbicie się utrzyma?
Co się właściwie wydarzyło?
Wszystko zaczęło się od tego, że Elon Musk – jak to on – postanowił nie gryźć się w język. Publicznie skrytykował politykę fiskalną Donalda Trumpa, sugerując, że były prezydent ignoruje dług publiczny USA i zagraża stabilności gospodarczej kraju. Trump nie pozostał dłużny, sugerując, że Tesla „dawno przestała być innowacyjna”.
Trump odciął Teslę od dopłat do zakupu EV, wystawiając ją na walkę nie tylko z chińską… Ale również amerykańską konkurencją. Przede wszystkim z Fordem. Po usunięciu dopłat średnia cena samochodu Tesli będzie zbliżona do Forda. Efekt? Krótkoterminowe zamieszanie na rynku i kilkuprocentowy spadek kursu TSLA. Musk oskarżył Trumpa o to, że znajdywał się na liście Epsteina. Dla wielu to sygnał alarmowy. Ale nie dla wszystkich.
Morgan Stanley utrzymuje pozytywną rekomendację
W najnowszej nocie do klientów, analitycy Morgan Stanley utrzymali rekomendację „Overweight” oraz cel cenowy na poziomie 410 USD. Ich zdaniem Musk celowo sprowokował dyskusję o amerykańskim długu, licząc na szeroką debatę gospodarczą w roku wyborczym. I choć jego polityczne wypowiedzi mogą wpłynąć na sentyment krótkoterminowy, nie zmieniają one fundamentów spółki.
„Tesla to dziś coś więcej niż producent aut. To konglomerat AI, robotyki, magazynowania energii i infrastruktury technologicznej. Te segmenty są w dużej mierze odporne na polityczny hałas”, piszą analitycy.
Morgan Stanley zwraca uwagę, że rynek niedoszacowuje wartości technologicznego zaplecza Tesli – w tym systemu Dojo, rozwoju robota Optimus oraz rozwiązań z zakresu energetyki domowej i przemysłowej. Według banku, to właśnie te filary zapewnią spółce wzrost w kolejnych latach, niezależnie od tego, kto wygra wybory.
Kluczowe ryzyka, które inwestorzy powinni wziąć pod uwagę
Choć Tesla wciąż ma potężny potencjał wzrostu, warto też uczciwie spojrzeć na ryzyka, które mogą zahamować tempo rozwoju. Po pierwsze, model biznesowy spółki – mimo innowacyjności – jest nadal silnie cykliczny. Popyt na auta elektryczne reaguje na stopy procentowe, ceny surowców oraz subsydia rządowe. Ich ograniczenie, jak ma to obecnie miejsce w niektórych stanach USA i w Niemczech, uderza w sprzedaż.
Po drugie, sprzedaż Tesli w Europie i Azji – szczególnie w Chinach – zaczyna wyhamowywać. Coraz ostrzejsza konkurencja ze strony lokalnych producentów (BYD, Nio, Xpeng czy LiAuto) oraz napięcia geopolityczne sprawiają, że Tesla traci udziały rynkowe. Firma zmaga się też z trudnościami w dostosowaniu cen do presji inflacyjnej i spadającej marży operacyjnej.
Wreszcie, ogromne inwestycje w AI i robotykę – choć obiecujące – nie przynoszą jeszcze wymiernych zysków. To obszary pełne niepewności, które mogą równie dobrze stać się kołem zamachowym wzrostu, jak i źródłem opóźnień oraz strat.
Czy to rzeczywiście okazja?
Z historycznego punktu widzenia, Musk wielokrotnie wywoływał zamieszanie, tylko po to, by po chwili ogłosić nowy przełom technologiczny czy rekordowe wyniki. Jego kontrowersyjny styl zarządzania od lat jest wpisany w DNA Tesli – i choć irytuje inwestorów z krótkim horyzontem, inwestorzy długoterminowi dobrze wiedzą, że warto przetrwać burzę.
Morgan Stanley zdaje się to rozumieć doskonale. Ich stanowisko jest jasne: kto patrzy w przyszłość, nie powinien dać się zwieść politycznemu szumowi. TSLA to dziś nie tylko lider EV, ale także gracz numer jeden na przecięciu sztucznej inteligencji i infrastruktury energetycznej.
Dla kogoś, kto szuka okazji w hałasie – to może być idealny moment. Gdy rynek panikuje, wielkie banki kupują. Morgan Stanley uważa, że Tesla ma duże szanse. Mimo medialnej burzy. Czy to „złota rada” z Wall Street? Nie ma gwarancji. Ale jedno jest pewne: zlekceważenie potencjału Tesli po raz kolejny może okazać się błędem.