W branży obronno-lotniczej, gdzie zaufanie buduje się dekadami, a traci w kilka sekund, Boeing wykonał manewr, który może zapoczątkować poważniejszy zwrot niż tylko poprawa wykresów kwartalnych. Po wielu kwartałach turbulencji od katastrof 737 Max, przez napięcia z amerykańskim regulatorem FAA, po pandemiczne zamrożenie popytu gigant lotniczy znów dostarcza więcej samolotów, ogranicza straty. Zaczyna poważnie mówić o przyszłości.
Niemniej jednak w dalszym ciągu biznes generuje straty, a II kwartał 2025 nie przyniósł zaskoczenia w postaci zysku netto. Efekt? Realizacja zysków i spadki akcji giganta, które obserwujemy dziś na giełdzie. Czy nowe kierownictwo zapewni firmie drugie życie? Od 1 stycznia akcje Boeinga wzrosły o prawie 33% w nadzieję na to, że za rządów nowej administracji firma będzie miała lepiej, a łaska inwestorów odbuduje się po latach porażek. Zwłaszcza w segmencie kosmicznym, który ciąży spółce.
Wyniki Boeinga
176 milionów dolarów straty to wciąż czerwień w arkuszu kalkulacyjnym, ale przy 1,09 miliarda z tego samego okresu rok temu to wyraźna zmiana na lepsze. W ujęciu operacyjnym poprawa wygląda jeszcze wyraźniej. Drugi kwartał roku przyniósł 35% r/r wzrostu przychodów (do 22,75 mld dolarów) i 150 dostarczonych samolotów. Czyli najwięcej od 2018 roku. To ostatnie nie jest bez znaczenia, bo właśnie 2018 był ostatnim rokiem, w którym Boeing zamknął księgi na zielono.
To nie jest kwartalne “tuningowanie” wyników, lecz raczej efekt żmudnego porządkowania fabryk, harmonogramów i, przede wszystkim, zaufania klientów. CEO Kelly Ortberg, który objął stery w sierpniu zeszłego roku, wydaje się wiedzieć, że odrobienie strat w Excelu to nie wszystko. Kapitał wraca wtedy, gdy przestajesz być tematem dochodzeń agencji, a stajesz się partnerem dla linii lotniczych i wojska.
Nowy CEO firmy, Ortberg to nie typowy człowiek z Wall Street, lecz inżynier z rodowodem w sektorze lotniczym. Jego komunikaty, zarówno do mediów, jak i wewnętrzne noty do pracowników, noszą znamiona technicznej precyzji, ale też czegoś, co Boeingowi przez ostatnie lata zarządzającym często brakowało. Czyli profesjonalizmu i pokory. “To nasz rok zwrotu, ale jeszcze nie sukcesu”.
737 Max: wciąż w cieniu
Produkcja modelu 737 Max tej samej maszyny, która przez fatalne błędy kosztowała życie setek pasażerów i reputację całej firmy wróciła do poziomu 38 sztuk miesięcznie. To górna granica narzucona przez FAA po incydencie z oderwanym panelem drzwi w styczniu tego roku. Boeing zapowiada, że będzie zabiegać o zgodę na wyższe tempo produkcji… Ale najpierw — stabilizacja.
I tu tkwi kluczowy punkt. W biznesie firmy dostawa oznacza gotówkę. Linie lotnicze płacą gros inwestycji dopiero przy odbiorze maszyny. Dlatego zwiększenie wolumenu dostaw jest realnym sygnałem, że kasa znów może zacząć płynąć do giganta z Seattle. Dyrektor generalny już mówi wprost: czwarty kwartał ma przynieść dodatnie przepływy pieniężne. Gdyby to się udało, byłby to pierwszy taki przypadek od dawna.
Ale chmury wciąż nad horyzontem
Nie wszystko idzie jednak w rytmie marszu triumfalnego. Problemy z certyfikacją najmniejszych i największych wariantów 737 Max — wersji 7 i 10 — przesuwają się już oficjalnie na 2026 rok. Niektóre linie lotnicze się tego spodziewały, ale to i tak oznacza opóźnienia w planowaniu flot i dodatkowy stres w relacjach z klientami.
Na drugim froncie — segment obronny. Choć przychody w tej części biznesu wzrosły o 10%, fabryka w Missouri może wkrótce stanąć. 3,200 pracowników odrzuciło nową propozycję układu zbiorowego i grozi strajkiem. A to kolejny sygnał, że wewnętrzna transformacja Boeinga nie dotyczy jeszcze wszystkich poziomów firmy.
Z punktu widzenia rynku kapitałowego, Boeing znowu zaczyna wyglądać jak coś więcej niż tylko “płonący wrak”. Straty są niższ, niż prognozowano, a przychody sporo wyższe. Dla inwestorów to jasny sygnał, że firma nie tylko przetrwała, ale zaczyna odbudowywać pozycję. Jednak tak jak w lotnictwie, najniebezpieczniejszy moment często przychodzi nie przy starcie, ale tuż przed lądowaniem. Inwestorzy chcą zobaczyć w końcu zysk netto i dodatnią rentowność. Problem w tym, że nim tak się stanie, akcje Boeinga prawdopodobnie wzbiją się wysoko w przestworza. Dziś tracą prawie 4%.