Akcje amerykańskiego giganta AI runęły w przepaść. MON podpisał z nim kontrakt. Co się dzieje?

Wyniki Palantira za trzeci kwartał wyglądają jak z podręcznika sukcesu. Przychody wystrzeliły o 63%, zyski podwoiły się, a spółka podniosła prognozy na resztę roku. A jednak kurs firmy runął o ponad 7%. Na Wall Street znów odezwało się stare pytanie. Jak długo można jechać na micie sztucznej inteligencji, zanim rynek zażąda realnych dowodów na trwałą wartość? Na papierze wszystko wygląda imponująco.

Palantir, czyli twórca platform analitycznych dla rządów i korporacji w trzecim kwartale zarobił 21 centów na akcję (po korektach), przy przychodach sięgających 1,18 miliarda dolarów. To wyraźnie więcej, niż oczekiwała większość analityków. Wzrost przychodów z sektora komercyjnego w USA o 121% robi wrażenie nawet w świecie technologicznych jednorożców.

Rządowe kontrakty w Stanach wzrosły o 52%, a marża operacyjna sięgnęła 51%. Jeszcze w poniedziałek, tuż przed publikacją wyników, akcje Palantira osiągnęły historyczne maksimum – ponad 207 dolarów. Tego samego dnia spółka była już wyceniana niemal jak mityczne „Magnificent Seven”, mimo że jej przychody to wciąż zaledwie ułamek sprzedaży gigantów takich jak Microsoft czy Alphabet. Zimna woda na głowy inwestorów? Przypomnijmy, ze niedawno polskie wojsko podpisało umowę z Palantirem.

Zmęczenie rajdem

Na rynku coraz częściej słychać, że Palantir może doświadczać tego, co analitycy JP Morgan nazwali „zmęczeniem”. Innymi słowy, inwestorzy zaczynają pytać, czy wzrost kursu o 175% od początku roku to jeszcze uzasadniony entuzjazm, czy to już czysta euforia. Spółka ma kapitalizację opartą bardziej na oczekiwaniach niż na obecnych przepływach. Jej wskaźnik c/z w ujęciu przyszłorocznym sięga około 230-krotnosci zyskow. Uwaga, bo średnia dla największych spółek technologicznych z grupy Magnificent Seven oscyluje wokół … 35. To przepaść, którą trudno usprawiedliwić nawet w erze gorączki AI.

Nie pomaga też fakt, że większość przychodów Palantira wciąż pochodzi z rynku amerykańskiego. W Europie i Azji spółka rośnie wolniej, a RBC Capital ostrzega, że obecne kontrakty komercyjne mogą po prostu „wyciągać” przyszły popyt, pozostawiając w kolejnych latach lukę trudną do zasypania.

„Jesteśmy potęgą”. Karp gra na emocjach

Alex Karp, ekscentryczny prezes i współzałożyciel Palantira, pozostaje w swoim żywiole. W liście do akcjonariuszy nie szczędził wielkich słów, nazywając amerykański segment komercyjny „absolutnym sukcesem”. W jego narracji Palantir nie jest już tylko dostawcą oprogramowania, ale elementem narodowej strategii… Technologicznym zbrojeniem Zachodu w epoce cyfrowych konfliktów.

Podczas konferencji z analitykami Karp pozwolił sobie na typową dla siebie mieszankę ironii i patosu: „Proszę włączyć telewizor i zobaczyć, jak płaczą ci, którzy w nas nie zainwestowali. My robimy to dla tego kraju, dla sojuszników, i dla normalnych ludzi, którzy ryzykują własne pieniądze, wierząc w merytokracje i w technologię, która działa.”

Mamy ton jednej strony wizjonerski, z drugiej lekko prowokacyjny. Dzięki Karpowi i jego osobowości Palantir to firma o niemal kultowym statusie. A kult na giełdzie bywa tak samo porywający, jak i niebezpieczny. Skutkuje banka i totalnym oderwaniem wycen od rzeczywistości.

Czas na realizm

Nowe prognozy wyglądają ambitnie: przychody w czwartym kwartale mają sięgnąć 1,33 miliarda dolarów, a zysk operacyjny przekroczyć 690 milionów. Całoroczne przychody mają dojść do 4,4 miliarda – o 250 milionów więcej, niż zakładano jeszcze kilka miesięcy temu. To mocne liczby, ale rynkowi analitycy nie dają się już tak łatwo oczarować. Biuro analiz Jefferies ocenia, że przy obecnej wycenie stosunek ryzyka do potencjalnego zysku „pozostaje niekorzystny”. Wystarczy minimalne pęknięcie w narracji o potędze AI, by kurs runął jak domek z kart.

Zresztą, podobne sygnały widać też w strukturze finansów spółki. Palantir siedzi na 6,4 miliarda dolarów gotówki, ale przeznaczyła w tym roku zaledwie 56 milionów na skup akcji. To drobiazg, który coraz częściej drażni akcjonariuszy oczekujących realnych zwrotów z zysków, a nie tylko obietnic o przyszłej dominacji. Palantir pozostanie symbolem czasów, w których sztuczna inteligencja miesza się z geopolityką, a giełdowe wykresy bardziej przypominają rollercoaster niż trend. Pewne jest to, że finał tej historii będzie spektakularny. Spółka nadal wyceniana jest na blisko 600-krtonosc szacowanych tegorocznych zysków.