19,5 mld w błoto. Ford spisuje na straty gigantyczny projekt-wtopę

Miała być zielona rewolucja, przyszłość transportu i „zrównoważony rozwój” komunikacji. Jest – ogromna wtopa. Ogromna, bo warta 19,5 miliarda dolarów. O spisaniu na straty projektów kosztujących takie pieniądze poinformował bowiem właśnie koncern Ford Motor.

Na czele zlikwidowanych programów znajduje konstrukcja, która miała stanowić sztandarowy projekt firmy w „erze elektryczności. Chodzi o całkowicie elektryczny, zasilany wyłącznie z baterii pick-up Ford F-150 Lightning. Bezpośrednim przyczynkiem do rezygnacji z niego było skasowanie przez amerykański rząd federalny dotacji i preferencji podatkowych wprowadzonych za rządów poprzedniej ekipy, a mających promować (niekiedy dość nachalnie) EV.

Gdy koncepcję auta dyktuje moda

Wedle obserwatorów jednak zalążki porażki tego projektu widać było już dużo wcześniej – nawet na etapie samej koncepcji pojazdu. F-150 miał odpowiadać na ogromny popyt amerykańskiego rynku motoryzacyjnego. Jednakże jako pick-up, nie celował raczej w rynek mieszkańców centrów miast, lecz regionów podmiejskich, wiejskich oraz terenów w ogóle niezamieszkanych (tacy bowiem znacznie chętniej kupują pick-up’y, które są w ich warunkach bardzo praktyczne).

Nie uwzględniono jednakże zupełnie, że koncepcja samochodu, który wymaga ładowarek o dużej wydajności (a których na rozległych połaciach Ameryki, poza większymi miastami, po prostu brakuje) – o których nie da do-tankować się z zapasowego kanistra paliwa – po prostu nie będzie korespondować z potrzebami potencjalnych klientów. W tym kontekście tłumaczenia firmy – Ford powołał się na słabnący popyt na ten samochód – są pewnym niedopowiedzeniem: popyt nań od początku nie był wielki.

Zarzucając program czysto elektrycznego, bateryjnego pick-up’a, producent ma teraz skupić wysiłki na nowym modelu hybrydowym, który umożliwi doładowanie silnika elektrycznego za pomocą klasycznego, spalinowego. No i będzie mieć znacząco zwiększony zasięg – co stanowiło kolejną piętę achillesową F-150. W sytuacji bowiem, w której do najbliższego większego ośrodka jest co najmniej kilkadziesiąt, a czasem kilkaset kilometrów (a tak często bywa na zachodzie Ameryki) zasięg jest po prostu niezbędny.

Ford poprawia koronę i jedzie dalej

Prócz tego Ford rezygnuje także z elektrycznej ciężarówki – modelu T3 – a także zarzuca prace nad nowej generacji furgonetkami dostawczymi (oczywiście również wyłącznie elektrycznymi). W ślad za tym firmowa fabryka baterii w Kentucky doczeka się zasadniczego przeobrażenia – ma bowiem zostać przekształcona z zakładu produkcyjnego w centrum danych (o ile opór lokalnych mieszkańców, coraz częściej protestujących przeciw sąsiedztwu tych centrów, tych planów nie wykolei).

Fabryka ta stanowiła przedsięwzięcie joint venture z koreańską firmą SK On. „Zakończenie partnerstwa”, jak to ładnie ujęto, kosztować będzie ok. 6 miliardów dolarów. Dalsze 8,5 miliardów to koszty projektów, z których Ford rezygnuje, zaś jeszcze 5 to „koszty związane z programami”, kategoria niejasna i mogąca oznaczać w zasadzie wszystko. Mimo tych kosztów, zauważa się, że Ford nie upiera się przy EV, które nie okazały się spełnieniem nadziei, lecz ogranicza straty i szuka nowych rozwiązań.

Spodziewane zyski firmy za 2025 r. szacuje się na ok. 7 mld. dolarów – to więcej, niż wcześniejsze szacunki opiewające na 6-6,5 miliarda.