10 bilionów dolarów jest zagrożone. MFW ostrzega: 'Cisza przed burzą’. O co chodzi?

Światowe rynki oddychają spokojnie, ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie śpi spokojnie. To cisza przed burzą? Kristalina Georgieva, szefowa MFW, w najnowszym przemówieniu nie owijała w bawełnę. „Zapinajcie pasy. Niepewność to nowa norma” – ostrzegła, mówiąc do zgromadzonych w waszyngtońskim Milken Institute.

Jej słowa wybrzmiały w momencie, gdy złoto po raz pierwszy w historii przekroczyło barierę 4 000 dolarów za uncję, a giełdy w USA znów flirtują z rekordami. Z jednej strony gospodarka globalna zaskakująco dobrze znosi wojnę handlową Donalda Trumpa. Z drugiej Georgieva daje jasno do zrozumienia, że odporność świata nie została jeszcze naprawdę sprawdzona.

System trzeszczy

Równolegle z jej wystąpieniem MFW opublikował rozdział swojego raportu o stabilności finansowej, w którym ostrzega przed rosnącym ryzykiem płynności na rynku walutowym wartym 9,6 biliona dolarów. To segment globalnych finansów, który przez lata był traktowany jak oczywistość – zawsze płynny, zawsze stabilny. Teraz Fundusz mówi wprost: ta pewność może być złudna.

Banki i instytucje dominujące w handlu walutami powinny mieć większe bufory kapitałowe i częściej przeprowadzać testy warunków skrajnych. „Rola rynku FX jako kanału transmisji ryzyka jest wciąż niedoceniana” – podkreślono w raporcie. W tłumaczeniu na język inwestorów: jeśli coś pójdzie nie tak w dolarze, może zaboleć w euro, jenie, a nawet w złotym.

Ameryka igra z ogniem

Georgieva nie ukrywa, że Stany Zjednoczone stoją dziś w centrum finansowego układu nerwowego świata. Po serii historycznych ceł nałożonych przez administrację Trumpa, średnia ważona stawka taryfowa USA wynosi dziś 17,5% – mniej niż w kwietniu, gdy sięgała 23%, ale wciąż to najwyższy poziom od dekad.

To nie tylko polityka handlowa – to sygnał dla inflacji. „W USA presja kosztowa może przełożyć się na wzrost cen, a napływ tanich towarów z Azji może sprowokować kolejną falę podwyżek ceł w innych krajach” – ostrzegła Georgieva. W praktyce oznacza to groźbę nowej rundy inflacyjnych szarpnięć i trudnych decyzji dla banków centralnych.

Jednocześnie dyrektor MFW wzywa administrację w Waszyngtonie do realnych działań na rzecz ograniczenia deficytu federalnego i odbudowy oszczędności gospodarstw domowych. Ameryka wciąż żyje na kredyt – i to dosłownie. Po serii ulg podatkowych i wydatków budżetowych dług publiczny USA pęcznieje w tempie, którego nie powstydziłyby się kraje rynków wschodzących.

Światowy układ sił

Na rynkach panuje przedziwny dualizm: z jednej strony rekordowe wyceny „Wspaniałej Siódemki” — Tesli, Nvidii, Apple’a i spółki — z drugiej nerwowe kupowanie złota i obligacji zabezpieczonych realnymi aktywami. Jakby inwestorzy równocześnie wierzyli w cyfrową przyszłość i bali się, że system finansowy nie wytrzyma ciężaru własnej pewności siebie.

Georgieva zwróciła uwagę na to rozdwojenie. „Rynki wydają się spokojne, ale ten spokój maskuje mięknięcie fundamentów. Historia uczy, że nastroje potrafią odwrócić się w jednej chwili” – mówiła.

Nie zabrakło też mocniejszego tonu wobec rządów i społeczeństw. Georgieva przestrzegła, że frustracja młodych ludzi narasta — od Limy po Dżakartę — bo coraz częściej widzą przyszłość gorszą od przeszłości swoich rodziców. To ostrzeżenie nie tylko społeczne, ale i makroekonomiczne: niezadowolenie jest paliwem dla populizmu, a populizm – dla niestabilności rynków.

Georgieva przekazała, że Europa powinna wreszcie przestać mówić o integracji, a zacząć ją realizować. „Czas na jednego komisarza rynku wewnętrznego, jedną unię finansową i prawdziwą unię energetyczną” – apelowała. Chiny potrzebują reform strukturalnych, które uwolnią konsumpcję i zmniejszą chronicznie wysoką skłonność do oszczędzania. USA z kolei muszą zrozumieć, że dolar, choć wciąż królem, nie jest niezniszczalny.

Globalny system finansowy przestaje być stabilny przez sam fakt, że zbyt długo wierzono w jego niezachwianą stabilność. W 2025 roku to nie bankructwa czy recesje są największym ryzykiem – lecz iluzja bezpieczeństwa.