Polacy biorą kredyty na rekordowe kwoty. Co naprawdę widać w statystykach?

Polacy wrócili po hipoteki z impetem. Sprzedaż kredytów mieszkaniowych w 2025 roku przebije 100 mld zł, a banki notują historyczne rekordy. To dzieje się już bez programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który wcześniej pompował popyt. Jednak wyniki te mają drugie dno. Część „nowej” sprzedaży to refinansowania, czyli przenoszenie starych kredytów do tańszych ofert. Właśnie dlatego suche statystyki mogą mylić.

Rekordy na rynku hipotek, mimo końca dopłat

Po rynkowym zastoju nie ma śladu. Zdolność kredytowa Polaków wyraźnie wzrosła, a to od razu przełożyło się na liczbę i wartość udzielanych hipotek. Banki podpisują umowy na kwoty, jakich wcześniej nie widziano.

Dane z października 2025 robią wrażenie. Banki udzieliły 24,1 tys. kredytów mieszkaniowych, czyli o 40 proc. więcej rok do roku. Wartość sprzedaży sięgnęła niemal 10,9 mld zł, co dało wzrost aż o 60 proc.

Co ważne, rynek przebił nawet okres dopłat. W styczniu 2024, na finiszu „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”, podpisano 25 tys. umów na 10,3 mld zł. Teraz liczba jest minimalnie niższa, jednak wartościowo padł nowy rekord.

Skąd ten boom i dlaczego liczby mogą mylić

Wyższa sprzedaż ma kilka źródeł. Zadziałały obniżki stóp procentowych i rosnące wynagrodzenia. W dodatku banki zaczęły mocniej konkurować, dlatego marże spadły o ok. 0,1–0,2 pkt proc..

Eksperci szacują, że w całym 2025 roku sprzedaż hipotek może dojść do około 107 mld zł. To wynik wyższy nawet niż w 2021 roku, gdy stopy były przez większość czasu blisko zera. Rynek ma więc swoje paliwo, jednak nie tylko w postaci nowych zakupów mieszkań.

I tu pojawia się „drugie dno”. Około 18 proc. wartości tegorocznej sprzedaży to refinansowania, czyli spłata starego kredytu nowym, w innym banku. Rok wcześniej ten udział wynosił 13 proc. Statystyki wyglądają więc lepiej, niż wynikałoby to z samego popytu na nowe nieruchomości.

Refinansowanie stało się modne z prostego powodu. Klienci widzą spadające stopy, więc chcą niższego oprocentowania. Gdy bank nie chce negocjować, wchodzą pośrednicy i szukają lepszej oferty gdzie indziej. Różnica 2,15 pkt proc. może dać ok. 215 zł oszczędności na racie na każde 100 tys. zł kapitału. To już konkret, dlatego fala przenosin dopiero się rozkręca.