„…Ala miała 0.11179865 bitkojna. Kupiła za to 4.00000424 etery i 98.034628 rypli. Czy zostało jej coś na drożdżówkę?”
Gdyby coś takiego przyśniło mi się jeszcze rok temu, obudziłbym się na wilgotnej poduszce, rzucając głową na boki. Zaraz potem odetchnąłbym jednak z ulgą, szczęśliwy, że nie jestem znowu dzieckiem, że nie stoję oto przy tablicy z otwartą gębą i że wszystko jest po staremu.
Rok temu – tak. Dzisiaj – już nie.
Dzisiaj, budząc się, wiem już, że nic nie jest „po staremu”. I NIGDY już NIE BĘDZIE!
Skąd to wiem?
Od jakiegoś czasu, przeglądając moje ulubione YouTube’owe kanały ekonomiczne, natykam się na zdumiewające nowinki. A to że wielkie banki przesyłają sobie kapitał za pomocą ‘crypto’, a to, że rządy prześcigają się w naprawianiu legislacji pod kątem ‘crypto’, a to że giełdy ‘crypto’ (naciskane przez rządy) śrubują protokół Know Your Customer. Albo że nowy pieniądz światowy (SDR) najprawdopodobniej nie będzie ani szeleścił, ani brzęczał. Wszędzie tylko ‘crypto’ i ‘crypto’.
Wszystko to skłoniło mnie to zainteresowania się tematem, a to co odkryłem – podniosło mi włosy za uszami: Technologia DLT (Distributed Ledger Technology = Technologia Rejestrów Rozproszonych) to już nie brzydkie kaczątko. To łabędź. I to czarny!
Oczywiście, wiem, trudno jest w to uwierzyć – tak od razu. Gdyby mi ktoś nagle powiedział, że w ciągu minionej dekady świat zmienił się tak gruntownie, że powrót do „starego” jest praktycznie niemożliwy – również bym nie uwierzył. Tymczasem to jest – całkiem po prostu – prawda. Od 2009 roku na świecie dokonuje się dyskretna, cicha, ukryta rewolucja, która wciąż pozostaje niezauważona przez 95% ludzkości.
Jeśli jesteś jednym z tych, którzy informacje o świecie czerpią z telewizji lub radia – prawie na pewno znajdujesz się w tej znakomitej większości, która nie ma pojęcia:
A) że w ogóle nadchodzi jakaś zmiana
B) co to za zmiana; w czym tkwi jej istota
C) jakie będą jej rozmiary; na jakie dziedziny życia wpłynie
D) z jakim impetem uderzy w twoją codzienność; jak szybko zajdzie
Na pytanie dlaczego większość z nas jest tego nieświadoma? – odpowiedź jest banalna: Bo nie mamy skąd się o tym dowiedzieć:
1. SZKOŁA. Pomagając córce czy wnuczce w odrabianiu lekcji nie natkniemy się na pytanie o Bitcoin, Ethereum i Ripple – głównie dlatego, że odkąd pamiętam program nauczania w szkołach publicznych jest opóźniony o co najmniej dwa pokolenia.
2. Obrośnięte mchem i paprocią PAKIETY TELEWIZYJNE również nie powiedzą nam, na jakim świecie żyjemy, gdyż nie mają w tym żadnego interesu. Wręcz przeciwnie – opłaca im się hodowla ‘pilocianych’ ćkaczy krakersów, bo ktoś przecież musi oglądać te wszystkie reklamy, dostarczając energię do ich korporacyjnego cashflow. (To trochę jak u Wachowskich w “Matrix’ie”: jesteśmy uprawiani. Jak warzywa. Tak! Jeśli w 2019 roku czyjaś medialna interaktywność sprowadza się do klikania w przyciski pilota, to – niestety – wciąż jest jak Neo przed wybudzeniem).
3. SERWISY INFORMACYJNE GŁÓWNEGO NURTU? Ich zadaniem jest właśnie utrzymywanie mas w szlachetnej niewiedzy. W dzisiejszych czasach tzw. „czwarta władza” – służąc władzom szczebla wyższego – dobrowolnie przekształciła się w gigantyczną fabrykę bajek. Tu dowiadujemy się tylko tego, czego mamy się dowiedzieć, bo ktoś chce, żebyśmy się tego właśnie – i broń boże czegoś innego – dowiedzieli.
Jaką bajkę sfabrykowano o nowej technologii, która właśnie przewraca świat pod naszymi nogami? Ano taką, że cały ten Bitcoin to zwykłe oszustwo, że pranie brudnych pieniędzy, że z narkotyków i innych bezeceństw, że można na tym tylko stracić itd. I że nie wolno. Że nie patriotycznie. I że będą kary! Słowem: „Trzymaj rączki na kołderce!”. Nawet pod nią nie zaglądaj. Wara od crypto!
Załóżmy, że jednak (crypto im w oko!) – postanawiamy przezwyciężyć wszystkie trudności i dowiedzieć się czegoś o dokonującej się rewolucji. Wskakujemy w Internet i zaczynamy szukać. Tu jednak czeka na nas kolejny zawód:
4. SERWISY BRANŻOWE – owszem – zawierają wiedzę, której szukamy, wiedza ta jednak spoczywa, jak faraon, pod piramidą niezrozumiałych słów. Definicje każdego z nich odwołują się do innych słów – równie niezrozumiałych co poprzednie. Niestety, w tej kwestii informatycy (o programistach nawet nie wspomnę) niewiele różnią się od hydraulików:
– Panie majster, co to jest?
– To jest mufa.
– A do czego jest ta mufa?
– Mufa jest do nypla.
– A co to nypel?
– Nypel? Nypel jest do mufy.
*
Tak, jestem jednym z NAS – laikiem, który jeszcze niedawno nie rozumiał całej tej ściany branżowych słów… Bitcoin, blockchain, ICO, lighting network, token, segvit, sregwit, mufa i nypel. Postanowiłem jednak przebić głową ten mur i zrozumieć całe to ich informatyczne ’peer-to-peer-to’.
Wszystko czego się dowiem opiszę tu, na łamach portalu BitHub. Postaram się też wszystko to wytłumaczyć, ale nie tak jak hydraulik – ignotum per ignotum (niezrozumiałe przez niezrozumiałe) – tylko w prostych, przystępnych dla dwunożnej istoty słowach. Normalnie, po polsku. Po ludzku.
Ciąg dalszy nastąpi…
Od Redakcji
Jeśli po przeczytaniu dzisiejszego felietonu nadal macie oczy i usta otwarte szeroko ze zdumienia, mamy dla Was dobrą wiadomość. Dzisiejszy wstępniak cryptoDZIADKA to, jak sama nazwa wskazuje, zaledwie przyczynek do tego, z czym przyjdzie Wam się zmierzyć.
Chatka cryptoDZIADKA to nowy cykl felietonów przesyconych wiedzą, humorem i bezbłędną puentą. To teksty, przy których będziemy zastanawiać się i analizować znaną i lubianą technologię od zupełnie innej strony. To teksty, dzięki którym nawet laik zrozumie pewne kwestie.
Jeżeli zatem macie obok siebie tatę, mamę, babcię, dziadka, którzy pomimo Waszych usilnych starań nadal nie rozumieją kryptowalut – dajcie im raz na dwa tygodnie do przeczytania Chatkę cryptoDZIADKA. Istnieje ryzyko, że będziecie mocno zdumieni ich reakcją.
Dajcie znać w komentarzach, jak spodobała się Wam taka forma rozważań o kryptowalutach i blockchain. Do usłyszenia niebawem!