Jason Deane przeanalizował niektóre z mitów, które krążą od lat wokół bitcoina. Pomimo faktu, że przed królem kryptowalut wciąż stoi wiele wyzwań, niektóre z elementów dotychczasowej retoryki zdają się tracić swoją moc. Czy tak jest naprawdę? Zobaczmy.
Mit 1: Chiny kontrolują Bitcoin
To założenie, od dawna utrzymywane przez anty-bitcoinowców, opierało się na twierdzeniu, że Chiny nie tylko posiadają większość globalnego hash rate, ale także znaczną część zdolności produkcyjnych w zakresie układów scalonych specyficznych dla aplikacji (ASIC). Innymi słowy, mogli ustalać zasady i przynajmniej na papierze kontrolować zasady gry.
Tyle że, jak niedawno udowodniono, w rzeczywistości nie było to prawdą.
Według Cambridge Bitcoin Electricity Consumption Index (grafika poniżej), Chiny kontrolowały kiedyś aż 74,8% globalnego hash rate, ale do kwietnia 2021 r., tuż przed ogłoszeniem przez Państwo Środka ogólnokrajowego zakazu wydobycia, spadł on już do 46%. W dzisiejszych czasach liczba ta będzie maleńkim ułamkiem tego, co kiedyś, w wyniku rozbiórek bądź przeniesienia kopalni w inne miejsca. W wyniku powyższego, udział innych państw w globalnym hash rate zdecydowanie rośnie.
Chiny teoretycznie dysponowały wystarczającą mocą obliczeniową, aby podważyć zasady ekonomii Bitcoina w stylu przedstawionym w artykule samozwańczego heretyka Bitcoina Joe Kelly’ego (zasadność postawionych w nim tez zweryfikujcie i oceńcie sami).
Ostatnie działania Chin zdają się natomiast znacznie wskazywać na to, że władze tego kraju myślą teraz właściwie wyłącznie o jednym: cyfrowej walucie banku centralnego (CBDC). Chiny wyraźnie postawiły na własną walutę cyfrową. Deane dywaguje, że możliwe być może nawet stanie się przez chińskie CBDC globalną walutą rezerwową, gdyby udało się władzom udało się pozbyć tego niesuwerennego konkurenta na dobre.
Co więcej, przy systemie jednopartyjnym i wysoce kontrolowanym społeczeństwie przejęcie całego sprzętu w celu przeprowadzenia ataku byłoby prawdopodobnie dziecinnie łatwe.
Zamiast tego, Chiny zdecydowały się jednak zrezygnować z jakiejkolwiek formy kontroli, jaką kiedykolwiek miałyby w sieci Bitcoin, mimo że prawdopodobnie miały najwięcej do zyskania.
Moglibyśmy (i prawdopodobnie będziemy) spierać się o szczegóły, dlaczego tak się stało, ale najważniejsze jest to, że chińska „kontrola” nad Bitcoinem to już nieprawda i prawie na pewno nigdy więcej się nią już nie stanie.
Mit 2: Atak 51% podważy zaufanie do Bitcoina
Bez wchodzenia w szczegóły techniczne, proste wyjaśnienie jest takie, że atak 51% ma miejsce, gdy pojedynczy nieuczciwy podmiot kontroluje ponad połowę globalnego hash rate w sieci Bitcoin.
W rezultacie ten nieuczciwy podmiot może potencjalnie odwrócić transakcje lub uniemożliwić potwierdzenie lub zapisanie nowych w łańcuchu bloków. Ponadto, atakująca jednostka może zmienić kolejność transakcji.
Napastnik mógłby nadpisać bieżące transakcje, skutecznie zwracając BTC użytkownikom, którzy wcześniej zapłacili za usługę, którą mogli już otrzymać, umożliwiając im ponowne wydanie środków – klasyczny problem „podwójnego wydatkowania” (ang. double spending).
Więcej na na temat ataku 51% przeczytasz tutaj:
To oczywiście poważnie podważyłoby wiarygodność całego systemu. Kilka dni temu, średnia tygodniowa wartości przekazanej przez sieć wyniosła rekordowe 188 miliardów dolarów. Wyobraź sobie, że te transakcje zostałyby cofnięte!
Według danych Crypto51, serwisu internetowego poświęconego ciągłemu obliczaniu kosztów ataków na sieci kryptowalutowe, pomyślne przejęcie sieci Bitcoin kosztowałoby – w chwili przygotowywania niniejszej publikacji – 1 937 470 USD za godzinę ataku:
Na pierwszy rzut oka wydaje się to stosunkowo niewielką kwotą pieniędzy, szczególnie dla kogoś (np. jakiegoś rządu bądź korporacji), kto mógłby utrzymać atak przez wystarczająco długi czas, aby wyrządzić realne szkody.
Ale z tym scenariuszem wiążą się różnego rodzaju problemy.
Po pierwsze, skąd napastnik miałby wziąć sprzęt do przeprowadzenia ataku? Jesteśmy w trakcie niedoboru chipów, który może potrwać jeszcze długo, a nawet używane maszyny są na wagę złota. W najlepszym razie potrzebowałbyś miesięcy i kolejnych, powiedzmy 5 miliardów dolarów, aby nabyć większość sprzętu dostępnego na świecie i umieścić go w swojej lokalizacji, zakładając oczywiście, że mógłbyś zgromadzić wystarczającą ilość energii, aby go uruchomić.
Po drugie, jak zachowałbyś taki ruch w tajemnicy? Nie byłbyś w stanie ujawnić swoich planów, ponieważ istnieje duże prawdopodobieństwo, że nikt nie sprzedałby ci sprzętu. W praktyce jest to niemożliwe na skalę, która jest obecnie wymagana, aby inicjatywa ataku tego rodzaju miała jakiekolwiek szanse powodzenia.
Ponieważ nawet Chiny nie skonfiskowały maszyn na taką skalę i nie próbowały tego robić, jest niewiarygodnie mało prawdopodobne, by mniej autokratyczny rząd podjął takowe próby, nawet jeśli dysponowałby wystarczająco ilością mocy obliczeniowej. Tak czy inaczej, żadne z państw nie znajduje się obecnie w takiej „strefie komfortu”.
Zachęta finansowa do przeprowadzenia takiego ataku wynosi… zero. Spaliłbyś bogactwo warte miliardy dolarów, nie zyskując w zamian niczego więcej. Jedynymi zainteresowanymi przeprocesowaniem takiego scenariusza wydaja się być jakieś potężne nacje, które nie chciałyby, aby Bitcoin podkopywał autorytet ich waluty.
Mit 3: Bitcoin zostanie zatrzymany przez ekologów (lub ich odmiany)
Według Bitcoin Mining Council, wydobycie BTC jest nie tylko najczystszą i najbardziej wydajną branżą na świecie, ale z każdym dniem staje się taką coraz bardziej. Oczywiście dla tych, którzy wierzą, że bitcoin nie ma to żadnej wartości, żaden wymiar zużycia energii i tak nigdy nie będzie żadnym uzasadnieniem.
Ponownie, jest to jeden z tych scenariuszy, który wydaje się opłacalny w teorii, ale w praktyce jest wadliwy na wielu poziomach.
Po pierwsze, nie ma centralnej organizacji, która miałaby na poziomie globalnym taką moc, aby wymusić jakiekolwiek działanie. Obserwowalismy już to w przypadku wszelkiego rodzaju rzeczywistych problemów środowiskowych.
Po drugie, Bitcoin tworzy niewiarygodny wymiar wydajności w niespotykany dotąd sposób. Potrafi wykorzystać energię, która w przeciwnym razie zostałaby wyprodukowana i spisana na straty. Technologia Bitcoin w rzeczywistości zmniejsza emisje CO2 poprzez zapobieganie niezwykle szkodliwemu spalaniu gazu na skalę, która staje się coraz bardziej znacząca.
Innymi słowy, każdego dnia coraz więcej mocy Bitcoina staje się czystsze, bardziej ukierunkowane pro-środowiskowo i w coraz większym stopniu działa jako sposób dla dużych producentów energii na bardziej efektywne równoważenie obciążenia sieci. Jest mało prawdopodobne, aby którakolwiek z tych firm chciała teraz zrezygnować z ekonomicznych i środowiskowych korzyści, którymi obecnie się cieszą.
Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się na ten temat nieco więcej, przeczytaj ten artykuł.
Mit 4: Rządy zabiją Bitcoina
Nie, rządy nie zabiją Bitcoina. To prawda, że niektóre kraje będą próbowały (i próbowały w przeszłości) zakazać BTC, ale jak dotąd nikomu nie udało się zrobić nic innego niż zepchnąć jego użycie do podziemia, zaostrzając tym samym problem dla rządzących. Jedynym pewnym sposobem osiągnięcia tego byłoby odcięcie dostępu do Internetu obywatelom, co byłoby jednak równożnaczne z ekonomicznym samobójstwem.
Nawet to rozwiązanie jest już jednak nieaktualne i nie gwarantuje sukcesu. W ciągu ostatnich kilku lat nowe osiągnięcia umożliwiły korzystanie z Bitcoin bez połączenia z Internetem. Chociaż nie jest to powszechne (ponieważ korzystanie z Internetu jest oczywistym pierwszym wyborem) – aby odciąć ludziom dostęp do Bitcoina – musiałbyś również zablokować dostęp satelitarny, wyłączyć sieć komórkową i zablokować amatorskie sygnały radiowe. Powodzenia.
Tak więc, jeśli nie jest to możliwe na poziomie technicznym, jakiś rząd mógłby zwrócić się do swojego organu ustawodawczego, aby wprowadzić stosowne regulacje, aczkolwiek jest to również podejście, które w większości przypadków przyniosłoby rządom więcej problemów niż korzyści.
Po pierwsze, Bitcoin jest globalny i jedyne co możesz zrobić, to usunąć z sieci siebie, a nie zatrzymać ją w całości. Jeśli myślisz, że wszystkie rządy połączą siły i spróbują zakazać Bitcoina na całym świecie, już wiemy, że tak się nie stanie. Oto dlaczego.
Można jednak argumentować, że państwa autorytarne mogą wprowadzić zakaz, który okazałby się faktycznie dostatecznie skuteczny.
Według danych World Population Review, około 2,7 miliarda ludzi (około 34% światowej populacji) żyje pod jakąś formą dyktatury lub systemu autokratycznego. Podczas gdy większość z nas może sobie zwizualizować w tech chwili takie skrajności, jak Korea Pólnocna, okazuje się, że zdecydowana większość tych ludzi (1,5 miliarda) mieszka faktycznie w Chinach i Rosji.
Całkowity zakaz Bitcoina w którejkolwiek z tych jurysdykcji z bardzo surowymi karami za złamanie prawa może odnieść sukces dzięki strachowi, zastraszaniu i surowej egzekucji. Jednak każdy kraj, który to zrobi, ryzykuje wyobcowanie zakładając, że adopcja będzie kontynuowana zgodnie z obecną trajektorią. W dzisiejszych czasach jest to ryzykowna strategia.
Ale nawet gdyby tak było, a wszystkie te kraje w jakiś sposób odłożyły na bok dzielące je kwestie i pracowały razem, aby usunąć swoich obywateli z sieci Bitcoin, to i tak pozostawiłoby to 66% światowej populacji, która prawie na pewno nadal miałaby dostęp do sieci w takiej czy innej formie.
Istnieją oczywiście inne względy, takie jak zezwolenie na używanie Bitcoina i ustalenie bardzo wysokich poziomów opodatkowania i compliance, które zdławiłyby użytkowników do tego stopnia, że BTC stałby się dla nich nieatrakcyjny. Jednak ze względu na prawdziwie globalny status Bitcoina, stosunkowo łatwo byłoby ich uniknąć, przenosząc środki gdzie indziej, ukrywając je, używając tylko w natywnej formie i tak dalej. Po raz kolejny skończyłoby się na zepchnięciu Bitcoina do podziemia i ryzykując wprowadzenie innowacji gdzie indziej.
Wydaje się, że rządy w końcu zrozumieją, że próby powstrzymania Bitcoina są w tym momencie całkowicie bezcelowe. Te z państw, które okażą się postępowe i otwarte na innowacje, prawie na pewno osiągną przewagę ekonomiczną w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.
Mit 5: Obliczenia kwantowe sprawią, że Bitcoin stanie się bezużyteczny
Obliczenia kwantowe to eksperymentalne pole obliczeniowe, które obala starą ideologię, w której wszystko jest reprezentowane w stanie binarnym, stanowiącym reprezentację w postaci zera lub jedynki. Nowy sposób myślenia umożliwia współistnienie kilku równoczesnych stanów, tworząc rozległe wielowymiarowe przestrzenie, w których reprezentowane są bardzo duże problemy obliczeniowe.
To niezwykle ekscytujący – i niesamowicie złożony – obszar rozwoju technicznego, który trwa od co najmniej dwóch dekad, ale niektórzy ludzie zaczęli się zastanawiać, czy algorytm SHA-256 Bitcoina (podstawa całej sieci) może zostać „złamany” przez komputer kwantowy.
Z pozoru nie jest to twierdzenie bynajmniej pozbawione podstaw. Jeśli jednak przyjrzeć się temu głębiej, na wierzch wychodzą trzy oczywiste problemy.
Po pierwsze, kwestia motywacji. Co dokładnie da zbudowanie bardzo drogiego komputera kwantowego do zniszczenia sieci finansowej? Wracamy do tego samego pytania, które pojawiło się wcześniej – w jaki sposób atakujący skorzysta na zniszczeniu globalnej sieci?
Oczywiście możliwe jest, że ktoś może w ten sposób spróbować wyrządzić szkody swoim wrogom, ale jak już widzieliśmy, jest to niezwykle trudne do osiągnięcia. Wydaje się również bardziej prawdopodobne, że cel okazałby się nie tak bardzo odległy – mógłby to być na przykład istniejący system bankowy, a nie sam Bitcoin – przynajmniej na początek.
Po drugie, obliczenia kwantowe są nadal wysoce eksperymentalne. Nawet najbardziej zaawansowanych deweloperów czeka jeszcze wiele lat (być może nawet kilkadziesiąt) do osiągnięcia pełnego potencjału obliczeń kwantowych, więc wszelkie obawy wydają się być w tym momencie niezbyt istotne. Nawet gdybyśmy mieli dostęp do tej technologii w ciągu najbliższych pięciu lat, nadal istnieją problemy do rozwiązania.
Ta ostatnia przeszkoda obejmuje algorytm Bitcoina. Gdyby kwant kiedykolwiek okazałby się się realnym zagrożeniem, możliwe byłoby ulepszenie elementu szyfrującego sieci za pomocą właśnie tej technologii.
Innymi słowy, jest to tylko cyfrowa wersja wyścigu kosmicznego lub wyścigu zbrojeń. Wraz z rozwojem nowych broni, powstają nowe systemy obronne.
Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej na temat komputerów kwantowych w kontekście Bitcoina, zajrzyj tutaj.
Pozostałe mity w jednym: Piramidy, Ponzi i Przestępcy
Na początku niektórzy porównywali Bitcoin do piramid i schematów Ponziego z przeszłości, prawie na pewno w oparciu o niezrozumienie, czym którakolwiek z tych struktur tak naprawdę jest.
W dzisiejszych czasach z tych porównań pozostało już niewiele i to nie bez powodu. Chwila zastanowienia szybko uświadamia, że nie są one w żaden sposób powiązane.
W ten sam sposób, o ile „wykorzystywanie w celach przestępczych” było kiedyś silnym argumentem przeciwko Bitcoinowi (prawdopodobnie ze względu na Silk Road), to już nie jest to prawdą.
Oczywiście, przestępcy używają bitcoina – zawsze będą używać wszystkiego, co ma wartość i ale odsetek (i wartość w dolarach) globalnych transakcji BTC przypisywanych obecnie działalności przestępczej jest praktycznie znikomy.
Podsumowanie
Bitcoin ma teraz ogromną dynamikę i stopniowo przeszukuje listę możliwych punktów awarii, blok po bloku. Z każdym mijającym dniem sieć rośnie w siłę, jest coraz szerzej stosowana i coraz bardziej się rozwija.
Sieć największej kryptowaluty świata pozostaje jednak cały czas w stanie pewnego rodzaju eksperymentu i musi przejść pewną drogę, zanim osiągnie jakikolwiek rodzaj dojrzałości. Oznacza to, że jest całkowicie możliwe, że wraz z siecią mogą ewoluować nowe, nie brane dotąd pod uwagę wyzwania.
źródło opracowania: link
Może Cię zainteresować:
Od Redakcji
Niniejszy artykuł ani w całości ani w części nie stanowi „rekomendacji” w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi czy Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (Ue) Nr 596/2014 z dnia 16 kwietnia 2014 r. w sprawie nadużyć na rynku (rozporządzenie w sprawie nadużyć na rynku) oraz uchylające dyrektywę 2003/6/WE Parlamentu Europejskiego i Rady i dyrektywy Komisji 2003/124/WE, 2003/125/WE i 2004/72/WE oraz Rozporządzenia Delegowane Komisji (Ue) 2017/565 z dnia 25 kwietnia 2016 r. uzupełniające dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/65/UE w odniesieniu do wymogów organizacyjnych i warunków prowadzenia działalności przez firmy inwestycyjne oraz pojęć zdefiniowanych na potrzeby tej dyrektywy. Zawarte w serwisie treści nie spełniają wymogów stawianych rekomendacjom w rozumieniu w/w ustawy, m.in. nie zawierają konkretnej wyceny żadnego instrumentu finansowego, nie opierają się na żadnej metodzie wyceny, a także nie określają ryzyka inwestycyjnego.