Odpowiadając krótko: tak. Niewykluczone, że nawet więcej niż na samych kryptowalutach. Szkopuł w tym, że wymaga to nie tylko szczęścia, ale również sporego nakładu pracy i pewnej dozy fachowej wiedzy.
Zanim pojawiły się kryptowaluty, były domeny. Alternatywne dla gry na giełdzie źródło szybkiego, spekulacyjnego zysku, dostępne dla każdego z odrobiną oleju w głowie, zapasem gotówki i skłonnością do ryzyka na poziomie większym niż gra w totka, ale mniejszym niż gra w pokera. Tak było mniej więcej dziesięć lat temu. W kolejnych latach rósł nie tylko poziom ryzyka, ale również próg wejścia – zarówno w sensie wymaganego know-how, jak i niezbędnej ilości kapitału początkowego.
Domeny wciąż są – jako aktywa inwestycyjne – ale od pewnego czasu pod względem popularności ustępują kryptowalutom. Dziś w branży adresów internetowych konkurencja jest większa niż kiedykolwiek wcześniej, podobnie jak wymagania, którym muszą sprostać nowi adepci. Jednak większe są również możliwości – związane z ofertą nowych końcówek, a także obfitością ciekawych nisz. Jedną z takich nisz są kryptowaluty i blockchain.
Ile warte są domeny i jak je zdobyć?
Chodzi oczywiście o nisze tematyczne lub innego typu związane ze specyfiką nazw domenowych. Przykładem niszy „innego typu” są nazwy numeryczne, złożone z cyfr. Z przyczyn, które stanowią temat na osobny tekst, są one popularne na rynku chińskim, gdzie osiągają zawrotne ceny. Przykładowo adres 01.com został sprzedany w lutym tego roku za 1,82 miliona dolarów, a 20.com dwa miesiące później za 1,75 miliona dolarów. To oczywiście nie najwyższe stawki płacone za domeny. Te idą w dziesiątki milionów dolarów. Jak w przypadku adresu LasVegas.com, za który zapłacono 90 milionów dolarów, co potwierdza raport spółki Vegas.com, złożony do SEC, amerykańskiej komisji papierów wartościowych.
By lepiej unaocznić skalę zwrotu z inwestycji w domainingu, warto przypomnieć, że koszt rejestracji nazwy wynosi z reguły od kilku do kilkudziesięciu złotych, a koszt przedłużenia rzadko przekracza sto złotych. Tak przynajmniej wygląda to w teorii i wyglądało w przeszłości. Obecnie większość adresów o potencjale inwestycyjnym pozyskiwanych jest na rynku wtórnym, czyli odkupowanych od innych abonentów, często inwestorów „drobniejszego sortu”.
Większość, ale nie wszystkie. Obok pozyskiwania domen na rynku wtórnym – czy to przez zakupy na giełdzie, czy to przez udział w aukcjach lub wykorzystanie opcji (narzędzie umożliwiające przejęcie wygasłej, nieprzedłużonej przez abonenta nazwy) – istnieje również inny sposób na zdobycie wartościowej nazwy. To sposób najprostszy z możliwych, czyli rejestracja. Niestety prostota, która go cechuje, ma charakter wyłącznie techniczny. W praktyce zdobycie cennej domeny tą droga jest możliwe tylko w sytuacji, gdy wykażemy się nadzwyczajnym refleksem, znakomitą intuicją i świetnym „riserczem”.
Kryptowalutowa nisza
Refleks potrzebny jest, by zdążyć przed innymi. W tym softwarem, którym posługują się najwięksi inwestorzy poszukujący okazji i rejestrujący hurtowe ilości nazw złożonych z wartościowych keywordów. Intuicja przyda się, by trafić w dziedzinę o dużym potencjale rozwoju. Na przykład rynek kryptowalut – siedem lat temu. „Risercz” niezbędny jest, by przeanalizować potencjał takiej dziedziny, zorientować się w jej specyfice, zidentyfikować najcenniejsze (z domenowego punktu widzenia) słowa kluczowe, które ją opisują. Przyda się też wiedza z zakresu domainingu, dotycząca sposobów monetyzacji adresów, kanałów sprzedażowych, narzędzi analitycznych, czynników ryzyka itp.
Jeśli jesteśmy wyposażeni w powyższe przymioty i umiejętność przeprowadzana kwerendy w internecie, możemy śmiało ruszać na podbój nowych rynków. Na przykład kryptowalutowych. Kwestia, czy branżę „krypto” można uznać za nową z perspektywy inwestycji domenowych, jest dyskusyjna. Domainerzy w penetrowaniu nowych obszarów próbują zdążyć przed innymi, a w szczególności przed mediami. Gdy Bitcoin jest już na ustach wszystkich, większość cennych nazw odnoszących się do tej tematyki jest zajęta, a możliwości zarobku są odpowiednio mniejsze.
Tak sprawa wygląda na pierwszy rzut oka, ale drugi rzut pozwala stwierdzić, że sytuacja bynajmniej nie jest jednoznaczna. Po pierwsze, Bitcoin to Bitcoin. Obok niego na rynku działają setki innych kryptowalut o trudnym do oszacowania potencjale. Domena odnosząca się do drugiej pod względem kapitalizacji kryptowaluty Ethereum.com została wystawiona na sprzedaż za 10 milionów dolarów. Zgodnie z informacją na stronie pod tym adresem ostatnia złożona oferta wynosi 6 999 000 USD. Adresy odwołujące się do innych walut, rynków cyfrowo-pieniężnych lub blockchainowych w dłuższej perspektywie czasowej mogą być warte jeśli nie miliony, to przynajmniej setki tysięcy dolarów.
Po drugie, Bitcoin wciąż rośnie. I to w błyskawicznym tempie. Wraz ze wzrostem jego wartości rośnie również wartość domen odnoszących się zarówno do tej waluty, jak i do całego rynku „krypto”. Dlatego odkupienie nawet za kilka tysięcy dolarów którejś z kryptowalutowych nazw zarejestrowanych kilka lat temu może okazać się jedną z najlepszych decyzji biznesowych w życiu. Albo spektakularną wtopą – bo o ile adresy internetowe nie znikną z internetu, o tyle przyszłość kryptowalut jest mimo wszystko wielką niewiadomą. Cyfrowy pieniądz ma przed sobą prawdopodobnie wielką przyszłość, ale nie wiadomo, jaki konkretnie. No bo co, gdy rządy „zmówią się”, by zniszczyć Bitcoina i zastąpić go inną kryptowalutą globalną lub kryptowalutami krajowymi, nad którymi będą miały kontrolę?
„Coinowe” nazwy schodzą na pniu
Na razie gorączka trwa. Nie tylko w branży kryptowalut, ale również w branży domen. I nie tylko na rynku wtórnym, ale również pierwotnym. Hasła powiązane z branżą krytpowalutową od niemal roku należą do najbardziej zwyżkujących w rankingach Verisign, operatora końcówek .com i .net. Przy okazji warto zaznaczyć kwestię bardzo istotną dla przyszłych domenowych inwestorów. Na rynku globalnym domena .com nie ma sobie równych. Najtrudniej znaleźć w niej wolną nazwę, ale to właśnie w to rozszerzenie najbardziej opłaca się inwestować. Jeśli decydujemy się na inne końcówki, np. krajowe lub nowe domeny, należy zawsze stawiać na najlepsze słowa kluczowe. W innym przypadku zwrot z inwestycji może być znacznie niższy niż oczekiwania podsycane nadzieją i zapałem „żółtodzioba”.
Z wrześniowego raportu Verisign wynika, że w drugim kwartale bieżącego roku największy wzrost pod względem liczby rejestracji kwartał do kwartału odnotował keyword „coin”. Zajął on pierwsze miejsce zarówno w zestawieniu dla końcówki .com, jak i .net. W rankingu .com na drugim miejscu znalazł się termin „crypto”, który na liście .net figuruje na czwartej pozycji. Nie są to najczęściej rejestrowane wyrazy w wymienionych domenach – zapewne biją je na głowę takie pojęcia, jak „buy” czy „online”, które mają zastosowanie do szeregu branż i dziedzin. Są to jednak hasła, które odnotowały najbardziej dynamiczny wzrost w drugim kwartale. I nic nie wskazuje na to, by straciły one na zainteresowaniu w kolejnych miesiącach.
Za ile sprzedają się „kryptodomeny”?
Jedną z „fundamentalnych prawd” branży domen jest stwierdzenie, że większość transakcji nie wychodzi na jaw. Nie jest to próba sztucznego podsycania aury tajemniczości wokół tego rynku. Faktycznie, większość nabywców i spora część sprzedających nie jest zainteresowana w nagłaśnianiu swoich transakcji ani informowaniu opinii publicznej, jakie kwoty przeznacza na jakie cele. Sprawa wydaje się oczywista, choć dla rynku domen jest do pewnego stopnia uciążliwa. A przynajmniej dla jego promocji. W tym sensie, że spektakularne transakcje nakręcają koniunkturę, gdy wychodzą na jaw. Gdy nie wychodzą – klienci końcowi nie są „uświadamiani”, ile mogą być warte domeny.
Dopiero po takim omówieniu można zaprezentować oficjalne rankingi. Poniższe zostały zaczerpnięte z serwisu NameBio.com, agregującego transakcje realizowane za pośrednictwem największych giełd światowych. Nie jest to zatem kompletna baza danych, ale w dużej mierze reprezentatywna dla omawianego wycinka rynku wtórnego. Domeny kryptowalutowe mogą opierać się o rozmaite keywordy, jednak najczęściej są to „coin” i „crypto”. W poniższych tabelach uwzględnione zostały również terminy „blockchain” i „Bitcoin”. Warto jednak przypomnieć, że tego typu nazwy mogą również być tworzone z wykorzystaniem terminów „block”, „chain”, „digital”, „money” czy nazw poszczególnych kryptowalut. Niektóre hasła mogą też stanowić słowotwórczą „wariację na temat”, jak w przypadku domeny Crypt.com, sprzedanej we wrześniu tego roku za 64 tys. dolarów.
A oto pierwsze dziesiątki najwyższych potwierdzonych sprzedaży domen zawierających następujące keywordy: „Bitcoin”, „blockchain”, „coin”, „crypto”.
Przemysław Ćwik
Redaktor Naczelny serwisu RynekDomen.pl
trochę domainuje i wiem, że lepiej kupić domenę nie będącą common wordem i na tej podstawie budować coś ciekawego i wtedy sprzedać. Zwróćcie uwagę, że takie domeny jak: portal, bukmacher, bank, poczta itp. nie prowadzą jakichś wielkich serwisów. W naszym przypadku lepiej skupić się np. na krypty, kryptomaty itp. niż na kryptowaluty. IMHO oczywiście
trochę domainuje i wiem, że lepiej kupić domenę nie będącą common wordem i na tej podstawie budować coś ciekawego i wtedy sprzedać. Zwróćcie uwagę, że takie domeny jak: portal, bukmacher, bank, poczta itp. nie prowadzą jakichś wielkich serwisów. W naszym przypadku lepiej skupić się np. na krypty, kryptomaty itp. niż na kryptowaluty. IMHO oczywiście